Niechętnie wyszłam z gęstych zarośli, pilnie obserwując smoka i każdy jego ruch. Gad nie pozostał dłużny. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Wreszcie gadzina parsknęła zniecierpliwiona.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - zagrzmiał.
Gorączkowo zastanawiałam się co też w moim ubiorze mogło zawieść i zdradzić obecność smokowi. Zielony strój utrzymany w ciemnej zieleni, młode gałęzie wplecione w ubranie? Czy może po prostu usłyszał jak stąpam?
- Jestem myśliwym. - odpowiedziałam pospiesznie.
- Tak daleko od jakiejkolwiek osady? - bestia spytała z przekąsem.
- Poluję na... ciebie. - wyznałam prawdę z lekkim wahaniem.
Smok wyszczerzył zębatą paszczę, ukazując rząd ostrych kłów. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że śmieje się ze mnie.
- Na mnie...? - z najwyższym trudem wydusił tych kilka słów.
- Czy to aż tak śmieszne? - spytałam urażona - Nigdy nie zdarzyło ci się stanąć do walki z...
- Owszem. - opanował wreszcie rozbawienie - Zazwyczaj nie wdawałem się z nimi w dyskusje. Powiedzmy, że mam dziś lepszy humor.
Powoli sięgnęłam po krótki miecz zawieszony na plecach.
- Nie radziłbym. - syknął złowieszczo.
Doszłam do wniosku, że lepiej będzie zniknąć z pola widzenia smoka i spróbować innym razem. Miałam na sumieniu kilka smoczych istnień, a ten tu oto przedstawiciel kłopotliwej rasy zdawał się nazbyt inteligentny. Przybrałam postać sokoła, pospiesznie wzbijając się w powietrze i znikając w gęstwinie soczyście zielonych liści drzew, mając cichą nadzieję, że nie skończę jako przystawka do obiadu.
<Yunashi? Nie zjadaj...>
- Na mnie...? - z najwyższym trudem wydusił tych kilka słów.
- Czy to aż tak śmieszne? - spytałam urażona - Nigdy nie zdarzyło ci się stanąć do walki z...
- Owszem. - opanował wreszcie rozbawienie - Zazwyczaj nie wdawałem się z nimi w dyskusje. Powiedzmy, że mam dziś lepszy humor.
Powoli sięgnęłam po krótki miecz zawieszony na plecach.
- Nie radziłbym. - syknął złowieszczo.
Doszłam do wniosku, że lepiej będzie zniknąć z pola widzenia smoka i spróbować innym razem. Miałam na sumieniu kilka smoczych istnień, a ten tu oto przedstawiciel kłopotliwej rasy zdawał się nazbyt inteligentny. Przybrałam postać sokoła, pospiesznie wzbijając się w powietrze i znikając w gęstwinie soczyście zielonych liści drzew, mając cichą nadzieję, że nie skończę jako przystawka do obiadu.
<Yunashi? Nie zjadaj...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz