.

.
.
.

czwartek, 27 listopada 2014

Od Alastora - Cd. Rosalie

- Boli cię coś? - zapytał patrząc na nią ukradkiem.
- Ja... nie. - pokręciła głową.
Zmarszczył nieco brwi i przechylił koło sterowe. Wcisnął jakieś migoczące guziczki, podobne do małych kryształków, a statek powoli obniżał pułap. W końcu wylądowali na szczycie góry z której rozpościerał się wspaniały widok. Dziewczyna westchnęła cichutko z zachwytu. Wstawał świt. Promienie słońca złociły się na płynących poniżej chmurach. Oświetlały śnieżne czapy. Maleńkie drzewa poniżej stanowiły zalewie ciemną linię. Niebo... było wprost wspaniałe. Nabierało z każdą chwilą nowych baw. Od najciemniejszego pomarańcza poprzez złoty i żółty. Potem wszedł różowy i czerwony. Podczas gdy Rosalie stała drżąc nieco przez panujące zimno, czarownik porządkował pokład mrucząc coś pod nosem. Po chwili zarzucił na jej ramiona koc. Drgnęła zaskoczona.
- Umrzesz na jakieś choróbsko, a tu nie znajdziemy uzdrowiciela. - pokręcił zniesmaczony głową. - Statek dalej nie poleci. Ma uszkodzone silniki i niektóre żagle. Nie sądzę byś potrafiła je naprawić, więc póki co będziesz mi dotrzymywać towarzystwa.
Nagle z góry coś na nią spadło a raczej zeskoczyło. Krzyknęła zaskoczona, biegnąc przed siebie. Alastor szybko ją przytrzymał , bo niebezpiecznie zbliżała się do relingu i mogła wypaść.
- Stój głupia. To tylko Rzepek. - zdjął z jej twarzy małą, brązową jaszczurkę która mruczała coś niezadowolona.
- Ciekawe imię. - powiedziała wzdrygając się nieco.
- Nadała mu je moja przyjaciółka z dawnych lat. - pozwolił by Rzepek wspiął się na lewe ramię, jak zawsze. - Idź pod pokład i zmień ubranie. To nie nadaje się do przebywania w tak mroźnych warunkach. Po lewej stronie masz kuchnię, po prawej pokoje. Nie wchodź do mojego... mam bałagan. - powiedział lekko speszony. - Drugi pokój po prawej jest dla gości. Potem wróć tu. Musimy naprawić jeden silnik.
- Ale ja nie umiem.
- Nauczę cię.

<Rosalie? :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz