- Widzę, że wreszcie zaczynasz rozumieć własne położenie. - powiedziałem, odsuwając nieznacznie ostrze noża - Był z nimi mężczyzna z blizną na lewym policzku? Z pewnością go widziałeś. - syknąłem gniewnie.
Jeniec zadrżał trwożnie i uciekł spojrzeniem na postać dziewczyny. Puściłem drania, prostując się gwałtownie i kilkoma krokami podchodząc do elfki. Zacisnąłem mocno ręce na drobnych ramionach.
- Nie powinno cię tu być Kwiatuszku, to nie dla ciebie! - chwilowo straciłem panowanie nad sobą.
Jednak w wyrazistych oczach nie dostrzegłem ani śladu lęku. Ile zła widziała, bądź doświadczyła w swym życiu? Stała spokojnie oparta o pień drzewa, spoglądając na mnie z zaciśniętymi rękoma. W jednej chwili ochłonąłem całkowicie i puściłem elfkę.
- Ścigałem tego drania, by dopaść jeszcze większą kreaturę. To nie dla ciebie Stokrotko. Powinnaś nosić jedwabie i cieszyć się bliskością natury. - delikatnie pogładziłem policzek dziewczyny - Powinnaś unikać takich jak ja. - szepnąłem z żalem w głosie.
- Pójdę dokąd zechcę, bo dawno temu postanowiłam, że nikt więcej nie będzie decydował za mnie. - powiedziała ze zdumiewającym uporem - Pozwól, że teraz ja porozmawiam z jeńcem.
Z gracją wyminęła mnie, podchodząc do związanego człowieka z dziwnym błyskiem oczu. Mężczyzna jęknął cicho, nie wiedząc kogo powinien obawiać się bardzie.
<Rosalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz