.

.
.
.

sobota, 29 listopada 2014

Od Clarissy - Cd.Desmodora

Gdy wbiegła do komnaty za nią ukazał się Bulzibar. Usiadła na łóżku i zakryła się dłońmi
-Pani...-powiedział miękko generał
Uśmiechnęła się z trudem patrząc na niego.
-Nic mi nie jest-zapewniła a po chwili zapytała-Czy ktoś jest z Panem?
-Nie.. wedle rozkazów odeszliśmy i zostawiliśmy go samego.
Dziewczyna westchnęła cicho. Wiedziała, że w ranę wdał się stan zapalny, a przepełniony swą dumą władca nie chce tego okazać. W skrzydle szpitalnym dość napatrzyła się na takich głupców udających niepokonanych i nawet najzdolniejszy aktor nie był by w stanie jej oszukać jeśli chodzi o tą sprawę.
-Niedobrze-mruknęła
-Czy coś się stało?-spytał mężczyzna
-Nie.. absolutnie nic.
Clary zapominając o całej złości i smutku zaczęła kręcić się po komnacie
-Co za ignorant. Mówię mu raz dwa razy.. błagam proszę a ten i tak i tak swoje...Gdzie ja to mam...Ahh to też mi się przyda. Ta jego duma kiedyś go zgubi i będzie tego żałował-mamrotała krążąc i przeszukując komnatę-Jest!-ucieszyła się podnosząc niebieską fiolkę
Generał Desmodora przyglądał się temu zagubiony i zmieszany.
-Zaprowadź mnie do tej komnaty i zostaw pod nią samą.
-Ale Władca mówił
-Wiem-przerwała mu-Jednak wiem co robię. Zaprowadzaj mnie tam.
Bulzibar wyszedł na korytarz mrucząc coś o kobiecych zachciankach jednak spełnił jej prośbę (tak..to była prośba.) Zgodnie z tym co mówiła zostawił ją pod komnatą. Zapukała jednak nikt się nie odezwał. Nacisnęła na klamkę, jednak drzwi nie poruszyły się. Prosiła by ją wpuścił-zero odzewu. W końcu zaczęła się martwić i kilkoma ruchami wprawionej ręki narysowała całą plątaninę silniejszych run otwierających. Ciężkie dębowe wrota w końcu ustąpiły, a gdy weszła do środka zamknęła je za sobą. W komnacie czuć było zapach krwi. Na podłodze leżał Des trzymając się za ranę i pojękując cicho. Uklękła obok cierpiącego i szybko poradziła sobie z elementem zbroi i koszulą. Bandaż przesiąknął zupełnie krwią, a gdy go odwinęła jej podejrzenia się spełniły. Stan zapalny. Wiedząc co robi natarła miejsce specjalną maścią i owinęła świeżym opatrunkiem. Desmodor jęknął z bólu.
-No już tak nie jęcz. Chciałeś to masz. Następnym razem słuchaj gdy ktoś znający się na tym mówi do ciebie. To że jesteś władcą nie oznacza, że musisz udawać. Lud nie będzie kochał dumnego i wrednego Króla. Lud potrzebuje kogoś kto będzie ich rozumiał i wysłuchiwał ich próśb. Nie oszukując się-zdrajcy zawsze się znajdą.
Władca spojrzał na nią a ta dzięki runy przeniosła go na łoże
-Odpocznij solidnie i nawet nie wasz mi się wstać i protestować!

 <Desmodor? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz