Dziewczyna spojrzała zaskoczona raz na dłoń a potem na jego dymiącą koszulę.
- No kto by pomyślał, że się zapali. - zaśmiała się cicho.
- To ogień! Chyba normalne, że pali?
Wzruszyła ramionami.
- Zwykle tego nie robił. To tylko środek do przywołania... - zamilkła i spojrzała na niego ostro.- Coś ty zrobił z moimi nieumarłymi?!
Oboje drgnęli gdy usłyszeli dziwne hałasy z miejsca w które posłał szczury. A jednak ktoś tam był. Dziewczyna zacisnęła mocniej rękojeść ostrza. Skoro to jednak nie ten pirat, a wszystko na to wskazywało, to była w tarapatach. Usłyszeli głośne piski a potem zapanowała cisza.
- Szczury? - szepnęła idąc powoli w jego kierunku. Zwrócona była nadal twarzą w stronę krzaków. - Nie mogłeś ich zmienić w... lwy? Albo gryfy?!
- Wtedy wiele by z ciebie nie zostało.
Posłała mu ostre spojrzenie. Zaraz potem rozległ się cichy świst zwalnianej cięciwy. Oboje upadli w porę na ziemię a nad głowami przeleciały z furkotem pociski.
- Chyba cię nie lubią. - zadrwił pirat.
Miała ochotę coś mu zrobić, ale musiała zachować siły na zabójcę.
- A może to o ciebie im chodzi? Pewnie to jakiś wynajęty zbir bogatego tatuśka, któremu córeczce złamałeś serce. - zadrwiła.
Uśmiechnął się lekko.
- Kto wie.
Westchnęła i ponownie przywołała zielony ognik. Zaczęła na ziemi kreślić migoczące znaczki. Przysunął się do niej i zajrzał przez ramię.
- Mógłbyś się odsunąć? - syknęła. - Rozpraszasz mnie.
Zignorował ją, czego się spodziewała. Zaraz potem zza krzaków wyszło dwóch nieznajomych. Pokaźnego wzrostu, uzbrojonych w wielkie dwuręczne miecze które z łatwością dzierżyli w jednej. Szybko pokonali dzielącą ich odległość ale naparli na mglisty mur który wyrósł między nimi. Luania podniosła się z triumfem na twarzy. Może i zaklęcie nie było idealne ale zaskoczyło ich. Miała tylko nadzieję, że nieznajomy pirat nie zmieni nagle stron i nie wbije jej sztyletu w plecy.
<Diego? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz