Od rana kręciła się po mieście z siostrami. Kupowały niemalże wszystko co nadawało się do wyrobu deserów oraz dań głównych. Pierwszy raz robiły aż tak duże zakupy, a spowodowane to było nadchodzącym przyjęciem z okazji otwarcia nowego sklepu ojca.
- Ann, kiedy dokładnie ma się odbyć przyjęcie?- zapytała ją Georgia
- Jutro.- odparła obojętnym tonem
- Nie cieszysz się?- zdziwiła się Lara- Przecież będziesz miała okazję zabłysnąć, pokazać światu, że nie jesteś jakąś tam szarą dziewczyną z przedmieścia! Tylko córką wielkiego Samuela Blade, prawie najbogatszego mężczyzny w całym Fronterizo! Ja osobiście jestem wielce podekscytowana i dumna! I do tego te korzyści, a chłopcy będą ścigać się o mą rękę! Świat jest taki piękny! Wszystko układa się, jakbym żyła w bajce!
- Gdyby to było takie łatwe... Ale nie jest. Laro, raz się układa, a raz nie. Teraz fale zelżały, lecz za chwilę, może dwie morze znów wzburzy się.- odparła najstarsza z dziewcząt
- No weź! Założysz suknię, tamtą błękitną z diamencikami! Do tego rękawiczki! Ciesz się chwilą! Pokarzesz jaka jesteś piękna!- nalegała szesnastolatka
- Nie nadaję się na pokazówkę. Ty możesz świecić, ja tego nie chcę.- tymi zdaniami rozmowa została zakończona
Siostry weszły do sklepu z przeróżnymi wypiekami. Było tam wszystko, od chleba i ciasteczek wielu rodzajów, po wielkie torty. Sam widok słodyczy był piękny, a co dopiero możliwość skosztowania ich. Młodsze z trójki usiadły przy jednym ze stolików, posłusznie czekając na Rudą. Ta zaś podeszła do lady
- Dzień dobry panie Qetro.
- Dzień dobry Annabeth, co podać?
- Miodowe, śmietankowe i czekoladowo-orzechowe ciasteczka, dziesięć bułek i chleb.- dyktowała- O i jeszcze trzy... nie, sześć wafli czekoladowych, dwa malinowe.
Mężczyzna szybko pakował wypieki, a nastolatka położyła wyliczone monety na tacy. Wzięła od niego średniej wielkości kosz. Zawiesiła go sobie na przedramieniu.
- Do widzenia. A, dostał pan zaproszenie na przyjęcie?- zapytała wychodząc
- Oczywiście, do widzenia!- krzyknął
Georgia pomachała sąsiadowi na pożegnanie. Jako, że wychodziła ostatnia z trudem zamknęła drzwi.
- Annabeth. - usłyszały męski głos
Zakłopotana Anka próbowała powstrzymać go gestami, lecz i tak do nich podszedł.
- Och Alastor. - powiedziała z krzywym uśmiechem. - To... moje siostry. Georgię już znasz, a to Lara. Laro, to mój PRZYJACIEL. - zaakcentowała ostatnie słowo.
Alastor skłonił się im lekko a z ramienia patrzyła ciekawska jaszczurka.
- Miło mi was poznać moje panie.
Lara pisnęła, a czarnowłosa zawtórowała jej. Schowały się za starszą siostrą.
- Jaki słodki!- Ruda uśmiechnęła się
- To Rzepek.
Ów zwierzak wszedł na przedramię właściciela, uważnie przyglądając się Annabeth. Pogłaskała go lekko, nie chcąc wyrządzić mu krzywdy.
- Naprawdę rozkoszny.- sięgnęła do jednego z koszy, wyjmując z niego jabłko- Może je jeść?
- Oczywiście.- mag uśmiechnął się
Przybliżyła owoc do jaszczurki, a ta zaczęła zjadać je ze smakiem.
< Alastorze? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz