Zaskoczony aż wstrzymałem konia, spoglądając na dziewczynę w osłupieniu.
- Za krótko się znamy Stokrotko. Poza tym miłość osłabia, a w moim fachu śmierć napotykam codziennie. Nie chciałbym nikogo narażać. - powiedziałem, warząc każde słowo - Wracaj do domu Kwiatuszku.
Spiąłem konia, zmuszając do galopu. Zwierzę stanęło dębu i ruszyło z kopyta. Elfka nie pozostała długo w tyle.
- Jeszcze zobaczymy! - powiedziała z zawziętą miną.
Pomimo wczesnej pory i zmroku, na niebie świeciło jasno wiele gwiazd, rozświetlając szeroką ścieżkę. Zwierzęta bez trudu omijały zdradliwe kamienie i wystające korzenie drzew. Ukradkiem spojrzałem na dziewczynę. Milczała, uparcie spoglądając w ciemność. Wyglądała na spiętą i rozżaloną. Niestety już wkrótce przekona się, że nie byłem wcale lepszy od trupa pozostawionego pod drzewem. Kto wie może w przyszłości podzielę jego los zdany na łaskę kruków? Koło świtu zarządziłem postój i krótki odpoczynek. Elfka uparcie twierdziła, że powinniśmy ruszać dalej.
- Czeka nas daleka droga i musimy dbać o wierzchowce. Zdrzemnij się Kwiatuszku, ja tymczasem rozejrzę się po okolicy.
Zostawiłem dziewczynę z własnymi myślami, jednocześnie gorączkowo poszukując wyjścia z patowej sytuacji. Nie zamierzałem ranić jej uczuć, to ledwie zauroczenie.
<Rosalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz