.

.
.
.

sobota, 29 listopada 2014

Od Desmodora - Cd. Clarissy

- No ładnie. - mruknął i wstał z trudem z łóżka. Nie mógł się teraz położyć co bardzo go kusiło. - Sam jestem sobie winien. Nie dla mnie uczucia. - warknął dotykając czarnej zbroi która była paskudnie wystrzępiona po lewej stronie.
Czuł coś dziwnego. Jakby ukłucie żalu po tym wszystkim.
- Przestań się użalać nad sobą, nigdy by cię nie zaakceptowała. - mruknął i jęknął, gdy zaczął zakładać pancerz.
Stłumił wrzask bólu gdy nierówna powierzchnia naparła na świeżą ranę. Oparł się dłonią o ścianę i oddychał szybko. Był przyzwyczajony do cierpienia. Na co dzień musiał się z nim mierzyć. Wyprostował się dumnie i dopiął kolejne sprzączki. Na ścianie został złocisty ślad krwi ale nie zauważył tego. Miał tylko barwne mroczki przed oczami.
- Albo mnie nienawidzą, albo gardzą bo jestem demonem, odrzucają ze wstrętem, bądź po prostu się boją.  - chwycił hełm i założył szybko, aby ukryć pod płytą twarz ściągniętą bólem.
Ruszył pewnie przez korytarze. Musiał jeszcze tyle zrobić. Tak wiele pracy. Na odpoczynek przyjdzie czas... po śmierci.

***
Do prywatnych komnat Władcy w końcu przyprowadzono uzdrowicielkę.  Nieco się jej naszukali po ogrodach ale się udało. Desmodor dał im wskazówki gdzie szukać. Stał teraz nadal w zbroi, wpatrzony w straszny ognisty krajobraz za oknem. Komnata była obszerna, ale raczej pusta. Pod ścianami ustawiono wysokie regały z księgami i piękny, zdobiony kominek. Nieopodal stały wygodne fotele.
- Reszta wyjść. - powiedział cicho do strażników.
Posłuchali natychmiast. Zamknęli wrota a Clarissa została z nim sama. Nadal był w formie demona, nie widział powodu aby kontynuować tą szopkę. Poza tym i tak ledwie stał.
- Uzdrowicielko. - odwrócił się do niej, mierząc głębią złotych oczu.
Spojrzała drżąc lekko. Chciał do niej podejść i zamknąć w ramionach ale i tak nie mógł się ruszyć. Można powiedzieć, że stał na słowo honoru. Jeśli zrobiłby krok zapewne by się przewrócił. Opatrunek już dawno przesiąkł krwią. Zignorował to.
- Władco. - odparła.
Skrzywił się nieznacznie. Jakby wymierzyła mu policzek.
- Chciałbym prosić cię o wybaczenie za me... - skrzywił się gdy napłynęła fala bólu. -... karygodne zachowanie. - dokończył.
Panował nad głosem niemal doskonale. Nikt by nie pomyślał, że jest ranny.

<Clarisso? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz