.

.
.
.

środa, 26 listopada 2014

Od Dantego - Cd. Tari

Wojownik spojrzał na nią szczerze zdumiony. Słońce pięknie odbijało się od delikatnych zdobień zbroi, a miecz robił niesamowite wrażenie. Nawet reszta jego oddziału powstrzymała się od komentarzy. Zapewne wzięli ją za jakiegoś ważnego najemnika, lub nawet maga bojowego. Podjechał do niej na opancerzonym koniu.
- Miałem nadzieję, że jednak się nie zjawisz. - stwierdził z lekkim uśmiechem.
Spiorunowała go wzrokiem.
- Doprawdy? Kiedy wyruszamy?
Wskazał głową na jadący wóz. Posuwał się nieco ociężale i wyglądał wprost koszmarnie. Kraty najeżone były małymi, srebrzystymi kolcami skierowanymi do środka. Na prętach widniały błyszczące znaki runiczne.
- Jesteśmy ograniczeni jego prędkością.
Elfka skrzywiła się lekko. Zaraz za wozem jechał Krigar z nieszczęśliwą miną mówiącą, że chciałby być gdziekolwiek indziej. Gdy ją zobaczył uśmiechnął się szerzej i podjechał.
- Już się bałem, że nie zdążysz. - powiedział.
Pokręciła głową.
- Gdzie zaczynamy?
- W starym obozie demonów. - odparł szybko Dante.
Dał znak jednemu z wojowników aby rozpocząć wymarsz. Skierowali się do pobliskiego lasu który nagle wydawał się wszystkim nieco bardziej mroczny i niebezpieczny. Ułuda spokoju była zburzona faktem, że gdzieś tam czaiły się demony, nekromanta a nawet nieumarły smok, mogący spopielić ich wszystkich. Niestety zanim dotarliby do odległego obozu najpierw musieliby przetrwać liczne wyboje na drodze. Wóz wlókł się niesamowicie, doprowadzając resztę wojowników do szału. Nikt nawet nie chciał rozmawiać. Wszechobecna cisza przerywana tylko odgłosem kopyt ich koni, była niepokojąca.
W końcu jeden z wojowników podjechał do jadącego z przodu Dantego i Tari.
- Mamy pytanie. - zaczął niepewnie, patrząc na boki.
Białowłosy spojrzał na niego z wyczekiwaniem.
- Mów, byle szybko.
- Czy z częścią oddziału możemy udać się przodem i oczyścić drogę?
Dacarath uniósł wyżej brwi. Jeśli się rozdzielą będą łatwiejszym celem. Wiedział również, że oddział po prostu jest znudzony, a wtedy zwykle ludzie wpadają na dziwne i niebezpieczne pomysły. Konni szarżujący po tych lasach w pełnym rynsztunku to nienajlepszy pomysł. Tym bardziej, że mogą spotkać mieszkańców miasteczka i coś im zrobić.
- Nie. - odparł krótko.
Wojownik skrzywił się nieznacznie ale wiedział, że nie należy dyskutować z dowódcą. Oddalił się szybko i dołączył do reszty. Po kilku minutach wyjechali w końcu na sporą polanę, całkowicie zniszczoną przez ogień demonów. Wciąż widzieli dogasające gdzieniegdzie ogniki. Obóz był jeszcze daleko ale wyglądało na to, że siły mroku zdecydowały się przemieścić bliżej miasta.

<Tari? :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz