.

.
.
.

środa, 26 listopada 2014

Od Annabeth - Cd. Alastora

Uważnie oglądała każdy szczegół statku. Jeszcze nigdy nie widziała tak dużego. Do tego Alastor zbudował go własnymi rękoma.
- Naprawdę jest to tylko twoje dzieło?
- Yhm, a niby czyje miałoby być?
- Wiesz, większość osób zamawia projekty, a nawet same maszyny u osób takich jak mój wujek...
Weszli pod pokład. Szła tuż za mężczyzną.
- Twój wujek jest wynalazcą, projektantem czy inżynierem?- wymruczał
- Wszystkimi trzema naraz. Tylko ja nic nie mówiłam, ponieważ to jest tylko i wyłącznie rodzinna sprawa... ta nienawiść.
Otworzył jedne z drzwi, wyraźnie masywniejsze niż reszta. Chwyciła mocniej deskę.
- Wejdź.- nakazał
Wykonała polecenie. Mag wszedł tuż za nią, zamykając drewniane wrota.
- Połóż ją tam.- wskazał na niewielki stolik
- Ale wiesz co robić?- zapytała niepewnie
- Tak. A poza tym to tu jesteś, znasz się na tym ustrojstwie, co?
- Jasne! Wiele razy ją naprawiałam!
Powrócił do niej obraz starszego mężczyzny z wiecznym uśmiechem na ustach. Miała dziesięć lat, kiedy zobaczyła go po raz ostatni.
- Ej, to pomagasz czy tylko gapisz się?- Alastor przywrócił ja do rzeczywistości
- Już, już.- podeszła do niego- Co zepsułeś?
- Nawet jej nie tknąłem.
- To dobrze, bo mógłbyś ją uszkodzić.- mruknęła
- No wiesz ty co?!- wykrzyknął z wyraźną urazą
- Nikt nie jest idealny. A teraz bierzmy się do pracy, chyba, że nie chcesz spróbować polatać...
- Chcę!
- Świetnie, o i jestem Annabeth.
- Alastor.
***
Różne trybiki, kawałki metalu i narzędzia walały się po pracowni. Pod stołem rozlał się smar i ropa. Pracujący nad deską nie wyglądali najlepiej. Oboje byli od stup do głów ubrudzeni czarna mazią. Mimo to ich wyraz twarzy zwiastował udany koniec naprawy.
- I jak?- zapytał mężczyzna
- Świetnie, teraz tylko ją wypróbować.- odpowiedziała z entuzjazmem
Bez chwili wahania wzięła przedmiot pod pachę, a nowo poznanego chwyciła za dłoń i pociągnęła do wyjścia. W krótkim czasie byli na lądzie. Gdy zdała sobie sprawę z tego co zrobiła- poczerwieniała i szybko uwolniła rękę Alastora. Upuściła swój "skarb", który zawisł nad brukowaną uliczką.
- Spokój, równowaga i balansowanie na raz. Musisz o tym pamiętać.- wyrecytowała wchodząc na ustrojstwo- No dalej, stań obok mnie, spokojnie. Wytrzyma o wiele większy ciężar niż nasza dwójka.
- Dlaczego masz stać przy mnie?- zdziwił się
- Żebyś nie rozbił sobie głowy o ziemię. A kamienie są naprawdę twarde. No chodź. Chyba, że się boisz? Bo jeśli tak, to nie muszę cię uc...
Podziałało. Z prędkością światła znalazł się obok nastolatki. Ta podniosłą nieco ręce i złapała go za barki.
- Równowa...- jęknęła, ale było już za późno
Oboje wylądowali na powierzchni. O ile Nevanil miał miękkie lądowanie, to Ann wręcz przeciwnie. Do tego przeżyła spory szok. Znów na policzkach pojawiły się rumieńce.
- Z... złaź ze mnie! Bo zacznę drzeć się w niebo głosy!- zagroziła
< Alastorze? Lekcja pierwsza rozpoczęta xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz