.

.
.
.

sobota, 29 listopada 2014

Od Clarissy - Cd. Desmodora

-Rozumiem-spojrzała na niego
Przez ułamek sekundy przez jej głowę przeszła myśl, że Władca chyba jej zaufał. I cieszyła się z tego. Jednak odegnała to-teraz było mnóstwo ważniejszych spraw niż rozmyślanie kto jej ufa a kto nie. Rozejrzała się po sali. Żadna z przebywających tu kobiet raczej nie zauważyła przybycia władcy lub ewentualnie jego rany. Były zajęte spełnianiem próśb i poleceń dziewczyny. Przez kilka sekund nie wiedziała co uczynić, ale pomysł na sposób przeniesienia Króla w inne miejsce nagle wpadł jej do głowy. Szybko wyjęła swoją stelę.
-Daj przedramię-rzuciła krótko-Proszę-dodała troszkę łagodniejszym tonem pod siłą jego spojrzenia
Władca Krainy wyciągnął dłoń w jej stronę, a ona złapała go za nadgarstek i sprawnymi ruchami narysowała dwie runy.
-Po co to?-spytał cicho patrząc na rękę
-Te dwie runy są gwarancją szybkiego i bezproblemowego przeniesienia cię gdzieś gdzie będę mogła się spokojnie tobą zająć. Są jednak bardzo krótkie w działaniu. Jedna oznacza, że jesteś nie widzialny, a druga z racji tego, że jestem słaba fizycznie, a ty jesteś wyższy i za pewne cięższy, daje tobie "lekkość piórka" więc przeniosę cię bez wysiłku-uśmiechnęła się.
W ten właśnie sposób Król znalazł się w komnacie którą zajęła dziewczyna. Delikatnie go położyła na łóżku, a już po sekundzie runy zniknęły zostawiając za sobą cieniutką małą bliznę, która za jakiś czas powinna zniknąć.
-Poczekaj chwileczkę pójdę tylko po lekarstwa opatrunki i kilka ziół. Za chwilkę będę z powrotem-uśmiechnęła się ciepło do mężczyzny po czym wybiegła z komnaty i po kilku minutach wróciła niosąc całe naręcza ziół, opatrunków i lekarstw. Uklękła przy łóżku. Widziała jak bardzo go boli ta rana, ale też z jakim trudem przychodzi mu tłumienie jęków bólu.
-Już jest dobrze.. nie musisz ukrywać tego co czujesz...Teraz muszę wyjąć ci ten grot, zatamować krwotok, zaszyć to i opatrzyć. Wszystko będzie dobrze...-mówiła kojąco
Nie mogła tego zrobić jednak podczas gdy był przytomny. Do naczynia włożyła trochę ziół i zalała wrzątkiem. Szybko zadziałały jak narkoza. Przez następne kilka godzin usunęła grot włóczni (co najpierw wydawało jej się niemal niemożliwe). Zrobiła to tak delikatnie jak tylko umiała. Bądź co bądź martwiła się o niego. Problem się zaczął gdy pojawiło się krwawienie. W końcu i je zatamowała. Zszyła ranę i opatrzyła ją dokładnie by nie wdało się żadne zakażenie. Następnie posprzątała tą całą krew. Był już wieczór i zmęczona dziewczyna usiadła na posadzce obok łóżka opierając na nim głowę. Szybko zasnęła wykończona wrażeniami i dniem wypełnionym ciężką pracą.

(Desmodor?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz