.

.
.
.

piątek, 28 listopada 2014

Od Rosalie cd. Alastora

Dziewczyna patrzyła uważnie na każdy ruch czarownika. Masło, jajko, boczek, sól = jajecznica! Westchnęła z wdzięcznością, gdy mężczyzna postawił przed nią ciepły posiłek. Chwyciła za widelec patrząc na kolację głodnym wzrokiem. Jednak jadła dziwnie spokojnie i elegancko.
- Wyglądasz jak jakaś księżniczka. – powiedział Alastor patrząc na nią.
Uśmiechnęła się z aprobatą i odpowiedziała:
- Nic takiego. Przecież właśnie takie powinny być dziewczyny, prawda? – spytała z przekonaniem. Czarownik wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia. W tym czasie Rosalie odstawiła talerz do zlewu.
- Herbaty? – zaproponowała.
Alastor kiwnął głową. Zaparzyła dwie torebki i postawiła przed nim kubek. Westchnęła myśląc o Lancelocie, Krigar’ze (czemu się nie zjawił?) i … rodzicach.
- Coś nie tak? – z zamyślenia wyrwał ją głos towarzysza.
Spojrzała na niego nieobecnymi oczami.
- Wszystko gra. – powiedziała niezbyt przekonującym głosem.
Po chwili spojrzała na swoją rękę, na błyszczące znaki.
- Jak ty to zrobiłeś? I co to w ogóle znaczy?
(Alastor? Wenę zgubiłam, wiesz może gdzie jest?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz