.

.
.
.

czwartek, 27 listopada 2014

Od Alastora - Cd. Rosalie

Czarownik pokiwał w zamyśleniu głową.
- No ba. Inaczej bylibyśmy martwi.
Nagle coś zgrzytnęło paskudnie a statek przechylił się niebezpiecznie na lewo. Dziewczyna z piskiem poleciała na Alastora który wylądował na ścianie. Chwycił ją mocniej i wyszeptał zaklęcie. Otoczyła ich błyszcząca bańka.
- Co się dzieje? - szepnęła drżąc nieco.
- Mała usterka. To ustrojstwo jest ich pełne. Tanie części i kiepscy dostawcy.
Statek ponownie zakołysał się niebezpiecznie, grożąc upadkiem z wysokiej góry.
- Dlaczego zaparkowałeś go na samym szczycie? - wysyczała.
Zaśmiał się z jej irytacji.
- Bo dalej byśmy nie dolecieli.
- No pięknie. Co teraz?
- Jeśli spadniemy to nic nie powinno nam się stać. Jesteśmy chronieni, ale ... wolałbym jednak nie ryzykować. Nie ruszaj się. - powiedział i przesunął się z nią tak, że teraz dotykała plecami ściany.
Zaraz potem opuścił bezpieczne schronienie.
- Co ty robisz?! Zginiesz!
Spojrzał zaskoczony.
- Martwisz się o mnie? To urocze, ale niepotrzebne. - z trudem ruszył do przytwierdzonego do sąsiedniej ściany kokpitu.
Zaczął wciskać kolejne kryształki a już po chwili statek z jękiem uniósł się nieznacznie i wyrównał. Bańka pękła z lekkim pyknięciem.
- Jesteśmy bezpieczni? - zapytała cichutko.
Wzruszył ramionami.
- Poniekąd. Tylko NICZEGO nie dotykaj. - złożył dłonie jak do modlitwy. - Wisimy w powietrzu unoszeni przez wieki balon.
Zrobiła wielkie oczy.
- Ile to wytrzyma?
Zaśmiał się nerwowo.
- Nie wiem. Powinno być dobrze. Ja będę się martwił o jutro.

<Rosalie? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz