.

.
.
.

piątek, 21 listopada 2014

OD Ifrysa CD Luanii

Uśmiechnąłem się złowieszczo, gdyż zwierzyna bardzo przypadła mi do gustu. Dałem jej kilka sekund przewagi i nieśpiesznie przyjąłem postać mgły. Zbyt pewny siebie rozglądałem się w poszukiwaniu białej plamki. Niestety przeceniłem własne zdolności, bądź nie doceniłem Śnieżynki. Po dziewczynie nie pozostało śladu. Westchnąłem cicho, przeklinając w duchu własną głupotę i wylądowałem na niewielkim podwórku starej kamienicy. Budynek stał pusty i ciemny. Nagle złośliwy uśmiech ponownie zawitał na mojej twarzy. Tuż pod zabitym deskami oknem dostrzegłem kurze piórko. Bezszelestnie wśliznąłem się jako zaledwie ciemny opar do mrocznego wnętrza. Pomieszczenie było puste, nie licząc walających się po podłodze resztek przegniłych desek. Przybrałem ludzką postać, spoglądając na dziurawy sufit. Nikt o zdrowych zmysłach nie wlazłby do ruiny grożącej zawaleniem. Nikt, kogo nie ścigałby Shadow. Ostrożnie stawiając stopy wyszedłem z pokoju na długi korytarz. Drzwi, a raczej ich nędzne resztki wisiały na jednym zawiasie, służąc jako pokarm dla termitów. Rozmyślania nad insektami przerwał cichutki szmer gdzieś na piętrze. Spojrzałem krytycznie na przegniłe schody i doszedłem do wniosku, że za żadną cholerę nie dostanę się na górę bezgłośnie. Jeśli w ogóle tam dotrę... Moje ciało straciło ostrość i kontury, rozpływając się we mgle. Już jako obłok pomknąłem na piętro stanowiąc nieco ciemniejszą plamę w ciemności.
- Wiem, że tu jesteś Śnieżynko... - powietrze zawibrowało moim szeptem.
Chciałem wypłoszyć dziewczynę z kryjówki. Sprawdzałem kolejno pokój po pokoju, nie kłopocząc się otwieraniem drzwi, których nigdzie nie było. Gdzież u licha podziała się ta elfka? Powoli traciłem zapał do zabawy w chowanego. Wreszcie dotarłem do ostatniego pomieszczenia. Było zupełnie puste... Ponownie wróciłem do prawdziwej postaci i ostrożnie rozejrzałem po pomieszczeniu. Oprócz starej szafy, o dziwo całej, nie było tu nic. Rozdrażniony otworzyłem na oścież podziurawione przez korniki drzwiczki mebla. Tak jak podejrzewałem w przepastnych czeluściach wiekowej szafy nie było nikogo. Nagle wyczułem bardziej niż usłyszałem czyjeś kroki. W pomieszczeniu był ktoś jeszcze... Nim odwróciłem się do tajemniczego gościa, dyskretnie wyjąłem kilka ostrzy z paska, umieszczając je między palcami.

<Luanio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz