.

.
.
.

sobota, 22 listopada 2014

Od Luanii - Cd. Ifrysa

Dziewczyna siedziała skulona w najdalszym kącie jednej z komnat. Gdy usłyszała jego kroki, wstrzymała oddech i zamknęła oczy. Bała się strasznie, że ją zabije. W końcu inaczej nie chciałoby mu się gnać za nią przez miasto. Zadrżała gdy zdała sobie sprawę, że zabójca poszedł dalej. Nie mogła się powstrzymać. Bardzo ostrożnie ruszyła do drzwi. Musiała się stąd jak najszybciej wydostać. Nieznajomy będzie niebawem zawracał i wtedy na pewno ją odnajdzie. Musiała się spieszyć. Wyjrzała zza próg i zamarła. Zobaczyła go, ale nie był sam. Stał odwrócony tyłem do zagrożenia. Coś ciemnego, jakby człowiek, skradał się niesamowicie cicho do ofiary. W słabym świetle księżyca błysnęły wyciągnięte szpony uniesione nad Ifrysem.
- Uważaj! - krzyknęła nim zdołała się powstrzymać.
Stworzenie zamarło i odwróciło do niej. Zobaczyła wysuszona twarz jak u jakiejś mumii. Ściągnięte usta ukazywały paskudne zębiska, znacznie dłuższe niż u zwykłego człowieka. Czerwone oczy wpatrywały się w nią z głodem. Wiedziała w jednej chwili z czym ma do czynienia. Wampir.
Ifrys był szybki. Na dźwięk jej głosu odwrócił się i wyrzucił kilka małych ostrzy w przeciwnika. Wampir zaśmiał się paskudnie i zniknął unikając ich sprawnie. Luania warknęła i skupiła energię śmierci. Jeśli strzyga zabije zabójcę, będzie wolna, ale co wtedy? Czy wolała mieć na karku jednego, czy drugiego? Rozłożyła dłonie a z końcówek palców wystrzeliły zielone iskierki które uderzyły w odległy kąt komnaty. Ukazały ukrytego tam potwora. Wił się wściekły, nie mogąc uwolnić. Maleńkie nici owijały mu nadgarstki i szyję, zmuszając do przybrania bardziej rzeczywistego kształtu. Wrzasnął coś niezrozumiale i wyprężył się strasznie. Zaraz potem zamienił w stado nietoperzy, które poleciały w jej stronę. Otworzyła zdumiona oczy ale nagle upadła, pociągnięta przez zabójcę. Wylądowali na drewnianej podłodze która trzasnęła niebezpiecznie pod nimi przypominając, że jest stara i mają nie szarżować. Luania spojrzała zdumiona na nieznajomego. Pomógł jej? Czy dlatego, że sam chciał potem zabić? Zaraz potem wzrok padł na materializującego się krwiopijcę.
- Jakie to urocze. - wysyczał. - Będziecie świetnym obiadem.
Zakończonymi w pazury palcami przeciągnął po deskach na których leżeli, a te z hukiem załamały się pod nimi. Luania przywarła mocniej do Ifrysa, myśląc gorączkowo jak sprawić by nie skręcili karku. Zaraz potem znalazła rozwiązanie.
- Feim Zii Gron! - krzyknęła używając Thu'um.
Owinęła ich mgiełka a po chwili stali się całkowicie niewrażliwi na wszelkie obrażenia. Zaraz  potem z hukiem uderzyli w najeżoną małymi ostrzami podłogę. Mimo, że zostali przebici mieli czas aby się podnieść bez żadnych ran i uniknąć śmiertelnej pułapki. Niestety smoczy krzyk przestał działać i znów stali się celem.

<Ifrysiku? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz