Czarodziejka spojrzała zaskoczona na przerażającą scenę śmierci. Nie rozumiała co się dzieje. Nie dochodziło do niej, że to tylko ułuda. Zbladła i zacisnęła mocno usta. Zaczęła się przedzierać do dwóch smoków. Chciała pomóc, była przecież uzdrowicielką. Potknęła się i upadła. Nie przestawała jednak iść dalej. Gdy była już blisko i wyciągnęła rękę do pary smoków, ci zaczęli się rozwiewać jak mgła. Wszystko wokół rozpadło się unicestwione jedną myślą. Dziewczyna pozostała w ciemności z wyciągniętą dłonią i zaklęciem uzdrawiania na ustach.
- Co się stało... - szeptała rozglądając się po pustce.
Dostrzegła skulonego mężczyznę który ją tu uwięził. Nie wyglądał najlepiej. Podeszła więc do niego, gdyż był jedyną materialną istotą w ciemności. Delikatnie odwróciła na plecy. Był blady i drżał bardzo. Nie wiedziała co mu się stało, ale mogła z łatwością domyśleć przynajmniej części prawdy.
- Vigo. - dotknęła delikatnie jego lodowatego policzka.
Spojrzał z bólem w oczach.
- Zostaw mnie. - powiedział odtrącając dłoń i skulił się jeszcze bardziej.
Westchnęła zirytowana. Nie chciała przebywać w ciemności dłużej niż to absolutnie konieczne. Dostawała od niej ciarek.
- Vigo proszę, musisz nas stąd zabrać. - szepnęła, ponownie go chwytając.
Wiedziała, że zapewne ją za to uderzy. W końcu naruszyła jego prywatność, ale nie miała wyboru. Nachodziły ją coraz gorsze przeczucia. Przerażenie zaciskało się wokół serca. Drżała coraz mocniej i z lekką ulgą czuła obok siebie Vigo. Mimo, że jej nie zauważał.
W końcu otworzył oczy a mrok zafalował jak żywa istota. Rozjaśnił się zaraz potem kolejnymi obrazami. Zobaczyli las, ale jakiś stary, jakby umarły. Maleńką wioskę przytuloną do zboczy góry a w tle paskudny zamek.
- Nie. - szepnęła czarodziejka. - Powstrzymaj to, błagam.
Zamek się przybliżał. Musnęli dosłownie mury i wkroczyli do ciemnego wnętrza. Na dolnych poziomach do ścian byli przytwierdzeni ludzie... jeszcze żyli. Czarodziejka wraz z Vigo mknęli niczym wiatr przez kolejne komnaty przepełnione makabrycznymi obrazami tortur. W jednej z wyższych wież stał władca zamku. Odziany w stosowne czarne szaty, rozsiewał wokół straszliwą aurę władzy i zła. Twarz skrywał kaptur, ale chyba ich wyczuł gdyż odwrócił się i spojrzał prosto na niespodziewanych gości.
- Lumen. - warknął wyciągając chudą, nieco szponiastą dłoń. - Wróciłaś do mnie. Mam tu miejsce, specjalnie dla ciebie. - wskazał na skrzynię wypełnioną maleńkimi kolcami.
Dziewczyna krzyknęła gdy czarownik chciał pomknął do jej umysłu i dowiedzieć się gdzie jest dokładnie. Gdy mu się to nie udało wysłał wiązkę czarnej magii która ugodziła ją w serce. Została odrzucona daleko do tyłu w obezwładniającą ciemność.
<Vigo? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz