Bardzo ostrożnie wyciągnęłam ręce po niewielki ogni i chwyciłam go delikatnie. Tym razem nie cofnął się.
\- Możemy razem poszukać twojego Mistrza. - uśmiechnęłam się niepewnie.
Zastanawiałam się z istotą jakiego pokroju mam do czynienia i czy będę w stanie jej pomóc. Płomyk milczał i przygasł jeszcze bardziej, jakby zupełnie zrezygnowany i niepocieszony.
- Czy możesz powiedzieć coś więcej o swoim mistrzu? Jak wyglądał...?
- Nie ma go...! - szepnął z głębokim bólem w głosie.
Widać nic więcej z niego nie wyciągnę. Wzruszyłam ramionami, odsuwając na bok zmartwienia związane z malcem. Zdawał się być wrażliwy na światło, więc postanowiłam go tymczasowo schować w skórzanej torbie przywiązanej do siodła.
- Czy poczujesz się dotknięty, jeśli umieszczę cię tutaj? - otworzyłam plecak i uniosłam rękę, by ognik miał lepszy widok - Powinno być ci wygodnie na moim płaszczu i przede wszystkim ciemno.
Nadal milczał jak zaklęty.
- Jeśli uraziłam cię w ten sposób....
- Nie... - powiedział ledwie dosłyszalnie.
- Czy spalisz moje rzeczy?
- Nie... - tym razem musiałam nieźle wysilić słuch, aby zrozumieć cichutkie słowa.
Z lekka obawą umieściłam malca w torbie i ostrożnie ją zamknęłam. Upewniłam się jeszcze, czy podczas jazdy płomyk zbytnio się nie poobija, jeśli to w ogóle możliwe.... Wreszcie zadowolona dosiadłam karej klaczy, która parskała niecierpliwie.
- Czas na nas mała. - poklepałam ją pieszczotliwie w bok szyi, dając równocześnie znać, by ruszyła.
Wolno kłusując przez las, zerkałam co chwila na plecak. Niewielki gość siedział spokojnie, bądź drzemał cicho. Czym był tak wyczerpany i skąd się wziął na polanie? Może jednak zrobiłam błąd zabierając niepozorny płomyczek, który okaże się w rzeczywistości straszną istotą? Parsknęłam cichym śmiechem na samą myśl. Ognik wyglądał dość niewinnie, a jego aura emanowała tęsknotą i smutkiem, nie zaś złem.
<Shang?>
- Czy możesz powiedzieć coś więcej o swoim mistrzu? Jak wyglądał...?
- Nie ma go...! - szepnął z głębokim bólem w głosie.
Widać nic więcej z niego nie wyciągnę. Wzruszyłam ramionami, odsuwając na bok zmartwienia związane z malcem. Zdawał się być wrażliwy na światło, więc postanowiłam go tymczasowo schować w skórzanej torbie przywiązanej do siodła.
- Czy poczujesz się dotknięty, jeśli umieszczę cię tutaj? - otworzyłam plecak i uniosłam rękę, by ognik miał lepszy widok - Powinno być ci wygodnie na moim płaszczu i przede wszystkim ciemno.
Nadal milczał jak zaklęty.
- Jeśli uraziłam cię w ten sposób....
- Nie... - powiedział ledwie dosłyszalnie.
- Czy spalisz moje rzeczy?
- Nie... - tym razem musiałam nieźle wysilić słuch, aby zrozumieć cichutkie słowa.
Z lekka obawą umieściłam malca w torbie i ostrożnie ją zamknęłam. Upewniłam się jeszcze, czy podczas jazdy płomyk zbytnio się nie poobija, jeśli to w ogóle możliwe.... Wreszcie zadowolona dosiadłam karej klaczy, która parskała niecierpliwie.
- Czas na nas mała. - poklepałam ją pieszczotliwie w bok szyi, dając równocześnie znać, by ruszyła.
Wolno kłusując przez las, zerkałam co chwila na plecak. Niewielki gość siedział spokojnie, bądź drzemał cicho. Czym był tak wyczerpany i skąd się wziął na polanie? Może jednak zrobiłam błąd zabierając niepozorny płomyczek, który okaże się w rzeczywistości straszną istotą? Parsknęłam cichym śmiechem na samą myśl. Ognik wyglądał dość niewinnie, a jego aura emanowała tęsknotą i smutkiem, nie zaś złem.
<Shang?>
Hehe i standardowe pytanie xD Bo w końcu co złego może stać? xD Przecież jakie jest prawdopodobieństwo, że okaże się wielką nieumarła bestią!? xD biedna Mir xD
OdpowiedzUsuń