Nekromanta krążył do ciemnym lesie który dawno temu był miejscem wielkiej bitwy. Wyczuwał zgromadzoną tu prastarą energię.
- Smoki. - wyszeptał ze złowrogim uśmiechem i przykucnął, dotykając dłonią zbutwiałych liści. - Pokaż swoje tajemnice.
Musiałby się dokopać do ukrytych głęboko szczątków tych wspaniałych gadów. Potem poświęcić tygodnie z życia na złożenie kompletnego szkieletu. Kolejne miesiące na dopasowanie składników zaklęć i być może lata na ożywienie jakiegoś.
Jęknął i zdjął kaptur. Białe włosy błyszczały w blasku księżyca.
- Gdybym był silniejszy. Odrobinę.
Kropek skradał się z tyłu. W końcu skoczył i wczepił się ząbkami w jego rękaw.
- Ty mała pokrako! Puszczaj! - potrząsnął ręką, ale nie dał rady się uwolnić.
Bestyjka miała lata wprawy. Machnął się mocniej a Kropek z głośnym wrzaskiem poleciał na odległe drzewo. Spadł, pokręcił się nieco i ponownie ruszył do ataku.
- Na litość Rathmy, czy ty nigdy się nie męczysz?! - wstał i skupił się na zaklęciu, zanim bestia ponownie go rozproszy.
Uniósł nieco kostur i wyszeptał długą inkantację. Ziemia zabłyszczała na zielono. Pokryła się grubą warstwą mgły. Wyszły z niej cztery zombie. W opłakanym stanie. Właściwie stanowiły jedynie kościotrupy ubrane w zardzewiałe zbroje. Jeden nie miał głowy, inny ręki. Nekromanta przyjrzał im się dokładnie. Wiedział, że nie będzie łatwo. Szkielety były... zazwyczaj kompletnie głupie. Zapewne przez brak mózgu. Ale nie miał wyboru.
- Ile was było? - zapytał mocnym głosem.
Spojrzeli po sobie. Bezgłowy zaczął coś gestykulować, zignorował go. Był tak zaabsorbowany zaklęciem, że nie zauważył kogoś jeszcze. Z tyłu pomiędzy drzewami unosiła się jakaś dziewczyna. Prawie nie było jej widać i gdyby nie czerwona peleryna, zapewne Kropek by się nią nie zainteresował. Teraz jednak podreptał raźnie. Powąchał i zaczął rzuć płaszcz.
Tymczasem nekromanta słuchał ożywieńców.
- Nas? Kogo? - zapytały szeleszcząco.
- Was. Wojsk! Ilu walczyło w tej bitwie.
Chwila ciszy.
- Jakiej bitwie?
Selthus warknął i przeszedł kawałek.
- Dobra, inaczej. Kim jesteście?
Spojrzeli po sobie.
- Kośćmi... chyba.
- Na Trag'oula zaraz mnie coś trafi!
Usłyszał cichy chichot z tyłu i wściekły spostrzegł w końcu dziewczynę.
<Marylin? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz