Alastor wstał z ziemi i otrzepał wściekły ubranie. Zmierzył ją pogardliwym wzrokiem. Już w głowie układał wyjątkowo paskudne zaklęcie którym ją poczęstuje.
- Aktualnie mam ochotę coś ci zrobić. - warknął.
Uśmiechnęła się uroczo.
- Przecież nic ci się nie stało.
- Nic. Tym razem. W ogóle, jak ty tak szybko leciałaś? - zaczął się rozglądać wokół i nagle spostrzegł lewitującą nieopodal deskę.
Na powierzchni miała paskudną rysę po uderzeniu w ścianę budynku. Annabeth chyba też to zobaczyła, bo zbladła i podbiegła do niej.
- Och nie, tylko nie to. - gładziła delikatnie przedmiot, jakby to mogło cokolwiek pomóc.
Alastor przyglądał się przez chwilę z zadumą. Potem nie wytrzymał i podszedł. Ukucnął obok niej.
- Ciekawe. Sama to zbudowałaś?
Ann spojrzała na niego z cierpieniem w oczach.
- To prezent. - głos jej się lekko załamał.
- Mmm wiesz co? Nieopodal stacjonuje mój statek. Naprawię ją tam. - wstał i rozmasował obolały po upadku bark.
Dziewczyna chwyciła deskę z nową nadzieją w oczach. Niby zdawała się działać bez problemu, ale kto wie kiedy nagle coś się zepsuje.
- Ale... ja nie mam pieniędzy. - powiedziała cicho.
Spojrzał na nią ciężko. No akurat tego mógł się domyśleć.
- Cóż, myślę, że znajdziemy inny sposób w który mi zapłacisz.
Odsunęła się ze ściągniętą strachem twarzą. Chłopak zrobił wielkie oczy, zdając sobie sprawę jak to zabrzmiało. Trzasnął się otwartą ręką w czoło.
- Ech, nie o to mi chodziło. Tylko chętnie polatam nieco na tej twojej desce. Nigdy nie widziałem takiej z bliska. Ale zapewne funkcjonuje podobnie jak statki powietrzne.
Odetchnęła cicho i wzięła deskę pod pachę. Była zaskakująco lekka. Czarownik ruszył przodem a ona w bezpiecznej odległości za nim. Zaraz potem zrównała się.
- To... masz statek? Własny?
- Mhm. - mruknął cicho. Wskazał na coś ręką. - To jest Asteria. Ale mam zamiar zmienić jej nazwę.
Przed ich oczyma ukazał się spory statek unoszący się majestatycznie w porcie. Miał wielkie zwinięte żagle i szumiące przyjemnie silniki. Annabeth przystanęła wpatrzona w niego.
- Wielki. - szepnęła.
Wszedł na przerzucony trap.
- Długo go budowałem i cały czas zmieniam. Ale niebawem skończę. - powiedział z dumą. - Zapraszam pod pokład. Tam mam pracownię.
<Annabeth? Szpan czas zacząć xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz