.

.
.
.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Od Dantego - Cd. Tari

Dante uśmiechał się dziwnie. Wyglądał już znacznie lepiej niż wczoraj. Miał na sobie standardową czarną zbroję z czerwonymi elementami. Na plecach spory miecz. Obok stał Krigar w dość nieciekawym nastroju. Nie posiadał też pancerza a jedynie dopasowaną skórzaną zbroję.
- Na zakupach? Nieee. - powiedział wojownik. - Po prostu robię obchód miasta. Kto wie czy nagle nie nastąpi atak.
Drgnęła zdenerwowana i rozejrzała się wokół. Miasto zadawało się takie jak zawsze. Każdy zmierzał w sobie tylko znanym celu i kierunku, zbyt zajęty własnymi sprawami. Poustawiano wokół barwne stragany, a nawoływania przekupek zagłuszyłyby okrzyki bojowe demonów.
- Myślisz, że jesteśmy w niebezpieczeństwie? - zapytała cicho.
Dante podszedł do niej i wziął koszyk który okazał się zaskakująco ciężki.
- Nikt w tych czasach nie jest bezpieczny. Demony ostatnio stały się bardziej zuchwałe. Zaatakowały nawet jedną z naszych placówek. Podobno zmieniła się u nich władza i nowy król chce najwyraźniej pobawić się w wojnę. - powiedział z krzywą miną.
Szli spokojnie, przez narastające tłumy. Na szczęście każdy widząc zbrojnego rycerza robił szybko miejsce, schodząc z drogi.
- Gdzie się zatrzymałaś? - zapytał Krigar.
- Niedaleko w tamtej gospodzie.- stanęła na palce i wskazała odległy budynek.
Wojownik skrzywił się nieco ale nic nie powiedział. Nie rozumiał dlaczego odmówiła mu wcześniej a potem znalazła sobie niebezpieczną zapewne gospodę, pełną jakiś podejrzanych typów. W końcu w każdej oberży byli jacyś, a ona przecież wydawała się idealnym celem. Gdy doszli do drzwi miał zamiar odpowiednio wypytać gospodarza. Tari wprowadziła ich do gównej sali, o tej porze dnia raczej pustej.
- Mój pokój jest na górze. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Świetnie, zaraz to tam zaniosę, a ty... - wskazał Krigara. - miej na nią oko.
Chłopak lekko zaskoczony przytaknął, a wojownik zaczął szybką wspinaczkę na schody. Gdy otworzył drzwi został powalony na ziemię przez wielkie pierzaste cielsko gryfa.
- Bezlot! Złaź ze mnie kanalio! - wrzasnął, opancerzoną ręką starając się strącić stworzenie.
Udało się dopiero za czwartym razem. I to tylko dlatego, że Shadow wyczuł w koszyku surowe mięsko. Z radosnym skrzekiem podbiegł do zakupów i chwycił w dziób znaczący kawałek.
- Wredne ptaszysko. Jak ktokolwiek może w ogóle na was latać? - zapytał Dante, starając się wstać na nogi.
Shadow kłapnął mu przed nosem dziobem ale wojownik tylko spojrzał ciężko.
- Jeśli chcesz mnie przestraszyć musisz się bardziej postarać. Wychowałem się z wilkami bojowymi które zjadłyby cię na obiad. Oddawaj te zakupy. - powiedział podnosząc z ziemi koszyk i pakując resztę rzeczy do środka.
Gryf nie wydawał się tym zadowolony, szczególnie gdy wszystko wylądowało potem bezpiecznie za drzwiami poza zasięgiem jego dzioba. Dante zamknął szczelnie drzwi i zszedł na dół do reszty. Wyglądał jakby miał zderzenie z niewielką armią goblinów. Tari uśmiechnęła się lekko, zapewne domyślając się prawdy. Dacarath usiadł wygodnie na krześle z donośnym westchnieniem.
- Nooo, a tak właściwie byłabyś zainteresowana wyprawą do lasu? Musimy z oddziałem zająć się tymi demonami i może, jak będziemy mieć szczęście, znajdziemy i nekromantę.

<Tari? :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz