Ognik wyskoczył z torby gdy zobaczył jak dziewczyna osuwa się na ziemię. Nie znał się zupełnie na ratowaniu ludzi. Bardziej na ich uśmiercaniu. Słońce nadal znacznie utrudniało mu życie, ale postarał się o nim nie myśleć. Musiał jej pomóc. W końcu przez czysty przypadek ich losy się zbiegły. A teraz prawdopodobnie umierała. Podleciał do bladej twarzy i musnął zimny policzek. Nawet nie drgnęła. Zaraz potem przybrał wygodniejszą formę demona z wielkimi, czarnymi skrzydłami. Delikatnie chwycił ją w ramiona i zaniósł pod pobliskie drzewa. Koń podreptał za nimi z cichym rżeniem.
Shang ułożył nieprzytomną na trawie i sztyletem rozciął zakrwawioną nogawkę.
- Co robić gdy ktoś umiera. Oprócz oczywiście dobicia go? - wyszeptał.
Obejrzał ranę która wyglądała nawet jak dla niego paskudnie. Wrócił po torbę dziewczyny i wygrzebał z niej czysty materiał. Na ziołach też się nie znał. Nigdy nie potrzebował ich zdrowotnych właściwości. Wodą z bukłaka przemył nogę i zauważył, że wokół zranienia narasta czarna obwódka.
- Nie dobrze. - wyszeptał.
Nawet taki laik jak nieumarły smok wiedział, że strzała prawdopodobnie była zatruta. A w takiej głuszy szanse na znalezienie uzdrowiciela równały się zeru.
Najlepiej jak potrafił obandażował nogę i ułożył nimfę wygodniej. Okrył ją szczelnie znalezionym w jukach futrem. Spojrzał zdenerwowany na skubiącego trawę konia.
- Co teraz? Chyba pozostało nam czekać.
W między czasie zajął się rozpalaniem ogniska. Za kilka godzin zacznie się noc, jego domena. Ponownie odzyska siły i będzie mógł odlecieć. Czy jednak chciał zostawiać nieznajomą w takim stanie? Oczywiście honor mu na to nie pozwalał. Skoro najpierw mu pomogła, a teraz była w potrzebie, musiał zostać. Przynajmniej przez jakiś czas. Zdjął z konia siodło i przygotował małe obozowisko. Ściemniało się coraz bardziej. Gdy słońce musnęło ostatnimi promieniami horyzont, dziewczyna poruszyła się i jęknęła cicho. Otworzyła oczy. Shang doskoczył do niej zadowolony, że jednak nie będzie musiał zrobić z niej nieumarłego.
- Jak się czujesz? - zapytał okrywając nieco bardziej futrem.
Spojrzała na niego zaskoczona i chciała się odsunąć ale nie mogła. Skrzywiła tylko z bólu który przeszył nogę.
- Kim... - zaczęła słabym głosem.
Uśmiechnął się lekko.
- Jestem smokiem którego widziałaś. A teraz odpoczywaj. Albo najlepiej powiedz mi jak mam ci pomóc z tą raną.
<Mir? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz