Władca cofnął się i wstał z marsową miną. Nie wpadł jednak w złość. Był raczej zawiedziony, ale zdecydowanie ją rozumiał. W końcu i tak zachowywała się spokojniej od wielu innych, a on głupi pomyślał, że to coś znaczy. Spojrzał na Mordkę. Stwór, dość sporych rozmiarów gonił widmowego lisa. Desmodor gwizdnął a żywiołak przestał i pomrukując pod nosem usiadł koło nogi.
- Spokojnie wyrocznio. Jutro porozmawiamy, gdy już ochłoniesz. - powiedział i skierował się do wyjścia.
Mordka zawahał się. Spojrzał na nią na cegłówkę i znowu na nią. Podbiegł i zabrał kawał onyksu, po czym wyszedł za swoim panem.
- Nie próbuj ucieczki, nic nie da. - zamknął drzwi widząc jej wściekłe oblicze.
Bulzibar stał oparty o ścianę. Desmodor nie mógł widzieć jego twarzy, bo wiecznie chodził w hełmie, ale doskonale wiedział co wyraża.
- Mam jej pilnować? - zapytał basowym głosem.
- Owszem. Nikt nie wchodzi, ani nie wychodzi.
Generał kiwnął głową. Może i nie uśmiechało mu się niańczenie jakiejś panienki z krain słońca, ale wiedział jak była ważna. Przystawił sobie krzesło i wydobył wielki miecz który ze spokojem zaczął czyścić i ostrzyć. Robota na całą noc. Miał zamiar co godzinę wchodzić cicho do jej komnaty, aby sprawdzić czy na pewno nie robi niczego złego.
Za pierwszym razem oberwał wazonem wśród głośnych krzyków dziewczyny. Zniósł to mężnie. Na nic zdały się tłumaczenia, że to rozkaz Władcy i że musi ją kontrolować. Cóż, bywał w gorszych opresjach. Za drugim i trzecim poleciał obraz i krzesło. Silna była we wściekłości. Za czwartym udawała, że śpi a potem faktycznie zasnęła.
***
Bulzibar stał przed drzwiami komnaty wyroczni. Odetchnął kilkakrotnie. Jeszcze raz i kolejny. Potem zapukał. Podejrzewał, że skończyła jej się amunicja, ale wolał nie ryzykować. Jeszcze miała książki.
- Nie wchodzić. - warknęła.
- Muszę. Zaraz będziesz jadła z Władcą śniadanie.
- Nie mam zamiaru.
Nacisnął klamkę i oberwał sporym tomiszczem Historii Wszystkich Światów Cienia. Cudne dzieło, w zdobionej, twardej oprawie. Gdyby nie hełm, zapewne rozwaliłaby mu czaszkę. Tak drobna osóbka a potrafiła to unieść, niebywałe. Rycerz chwycił się za głowę w której dzwoniło jak w kościołach Bractwa Światła i warknął wściekle.
- Masz być gotowa za trzydzieści minut, albo zaciągnę cię tam siłą!
<Charlotte? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz