- Chcesz mi powiedzieć, że on co?! - warknął Władca Krainy ognia, siedząc na wielkim tronie, którego zresztą nienawidził.
Przed nim klęczał sporej wielkości demon. Miał poplamioną krwią zbroję. Przed sobą położył wielki, wyszczerbiony miecz. Głowę skłonił nisko, a czarne włosy zasłaniały twarz ściągniętą bólem.
- Władco, dostaliśmy się w zasadzkę. Przekraczaliśmy granicę i zostaliśmy zaatakowani. Z wielu stron zalały nas siły wroga. Nie mieliśmy szans. Tylko dzięki Generałowi udało nam się uratować tak wielu. Wybacz mi Panie. - skłonił jeszcze niżej głowę, a twarz Władcy nieco się rozluźniła.
Nie mógł się na nim wyżywać. Nie potrafił.
- Możesz odejść. Odpocznij. - powiedział cicho.
Demon wstał z ulgą. Utykał na jedną nogę.
- Dziękuję Władco.
- Belerofonie.
- Tak? - przystanął, podpierając się na mieczu.
- Wykazaliście się wielką odwagą nie uciekając z pola bitwy. Obyśmy mieli więcej takich jak ty.
Demon uśmiechnął się szeroko i skłonił raz jeszcze, po czym wyszedł. Dopiero gdy zamknął wielkie wrota, Władca dotąd spokojny, dosłownie wybuchnął ogniem.
- Powinienem tam BYĆ! - wrzasnął a niektóre szybki w komnacie odpadły.
Wstał i ruszył do wyjścia. Musiał sprawdzić jak czuje się jego Generał Bulzibar. Gdy jednak przekroczył próg znów złożył maskę spokoju i opanowania.
***
Znalazł się w komnacie uzdrowicieli zaraz potem. Bulzibar odniósł poważne rany, zapewne zatrute zaklęciami światła. Był na skraju śmierci a nikt nie miał wystarczającej wiedzy by mu pomóc. Władca siedział obok z marsową miną. W pewnym momencie ktoś podszedł do niego. Młody chłopak, chyba człowiek, zapewne nekromanta.
- Panie.
- Mhm?
- Wiem, że to niewiele, ale podobno w naszej krainie jest świetna uzdrowicielka.
Desmodor spojrzał na niego złotymi oczami.
- Mów dalej.
- Nie wiemy gdzie dokładnie, ale jest Nefilim.
Wstał i ruszył do wyjścia.
- W takim razie odnajdę ją.
<Clarisso? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz