.

.
.
.

czwartek, 20 listopada 2014

Od. Desmodora - Do Mikoto

Desmodor siedział na dachu jednego z opuszczonych budynków. W tej formie zupełnie nie przypominał siebie. Miał krótkie brązowe włosy i błękitne oczy. Ubrany był w niebieski płaszcz z gildii Władców Mgieł. Specjalnie przybrał tą dość niepozorną postać, aby móc podróżować po Krainach Słońca bez stresu. W końcu jakby nie patrzeć, byli w stanie wojny. Nikt przecież nie podejrzewałby zwykłego chłopaka o to, że jest Władcą Muspelheim. Zeskoczył z dachu i zwinnie wylądował na ziemi. Słońce dopiero wstawało więc miał jeszcze trochę czasu. Przeszedł się po dość sporym porcie. Z lewej strony były jeszcze pozamykane sklepy, a z prawej powietrzne doki. W niektórych cumowały wspaniałe statki. Jeden jednak zdecydowanie odznaczał się od pozostałych. Głównie wielkością. Był raczej żałośnie mały. W porównaniu do sąsiednich mógł nawet uchodzić za szalupę. Gdy mężczyzna podszedł bliżej dostrzegł, że to jedynie złudzenie. Statek mógł spokojnie pomieścić mała załogę. Co prawda nie wyglądał imponująco ale nie zleciał w dół, czyli latał.
- Dzień dobry! - krzyknął i usłyszał dość paskudne przekleństwo połączone z wielkim hukiem.
Wbiegł na pokład i zachwiał się lekko gdy statek przechylił się nagle. Nie był do tego przyzwyczajony. Zignorował to i chwytając się relingu doszedł do ładnej dziewczyny przywalonej przez spory mechanizm. Walczyła dzielnie, starając się wydostać. Nic to jednak nie dało.
- Poczekaj, zaraz to ściągnę. - powiedział i chwycił ustrojstwo, ostrożnie zdejmując z nóg.
Różowowłosa leżała, oddychając ciężko. Przykucnął przy niej i obejrzał paskudne siniaki na udach. Niedawno zapisał się do gildii magów i powoli uczył zaklęć. Nie umiał wiele nowych, ale akurat uzdrowienie jakoś kojarzył. Skupił się na zaklęciu i wysłał zieloną wiązkę na skórę nieznajomej. Obrażenia nie znikły całkowicie ale przynajmniej przyniosło to ulgę. Odetchnęła spokojniej i spojrzała na niego zaskoczona.
- Em... kim właściwie pan jest? - zapytała.
Uśmiechnął się i podał jej rękę. Już prawie chciał się przedstawić prawdziwym imieniem, ale w porę ugryzł się w język.
- Jestem Iverno.
Przytaknęła i usiadła pewniej.
- Mikoto. - chwyciła go za rękę.
Pociągnął ją do pozycji stojącej.
- Piękny statek. Robi wrażenie. Sama go zbudowałaś? - zapytał dotykając delikatnie drewno.

<Mikoto? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz