Kath uśmiechnęła się lekko do niego i jęknęła z bólu.
- Chyba pierwszy raz słyszę to od ciebie - powiedziała żartobliwie, próbując rozluźnić atmosferę.
Chciała wstać, ale medyk jej nie pozwolił. Parę mniejszych chłopców przybiegło, informując, że namiot Lorda Dantego jest już rozłożony. Katharsis została położona tam i zostawiona na pastwę medyka, podczas gdy jej brat próbował uspokoić wszystkich niespokojnych wojowników.
- Jest niesamowity - mruknął uzdrowiciel obok niej, bandażując jej kolano.
- Owszem - powiedziała i syknęła.
- Przepraszam. Nie powinnaś wstawać przez jakiś czas.
Nie odpowiedziała. Oparła głowę o ziemię i przymknęła oczy, po czym uderzyła pięściami w ziemię, mając łzy w oczach. Była wściekła na siebie za swoją bezsilność i słabość. Za swoją bezużyteczność.
- Poszukaj mojego miecza - powiedziała, biorąc ręce medyka z kolana.
- Ale...
- Mój miecz! - Warknęła - leży gdzieś w gruzach...
- Tak jest - wstał i wybiegł z namiotu.
Do środka wszedł Dante, patrząc na nią pełnym bólu wzrokiem. Zauważyła u niego czerwone oczy, ale nic nie powiedziała - jej brat nigdy nie płakał, nawet jeśli to robił.
- Myszy są roztrzęsione - oznajmił - wiesz może, ile dokładnie zginęło? Nie idzie się z nimi dogadać.
- Ośmiu przy mnie. Dwóch w walce - próbowała wstać. - Pomogę ci.
- Nie powinnaś wstawać - spojrzał na nią z troską.
- Gdzie jest Krigar? - Nagle przypomniała sobie o młodszym rodzeństwie - nic mu się nie stało?
- Nie...
- Całe szczęście. - Pokuśtykała do prowizorycznego wejścia - pomogę wam. Może wtedy odzyskam formę.
- Co powiedział uzdrowiciel?
- Że mogę już wam pomóc - skłamała.
<Dante? xD>
- Chyba pierwszy raz słyszę to od ciebie - powiedziała żartobliwie, próbując rozluźnić atmosferę.
Chciała wstać, ale medyk jej nie pozwolił. Parę mniejszych chłopców przybiegło, informując, że namiot Lorda Dantego jest już rozłożony. Katharsis została położona tam i zostawiona na pastwę medyka, podczas gdy jej brat próbował uspokoić wszystkich niespokojnych wojowników.
- Jest niesamowity - mruknął uzdrowiciel obok niej, bandażując jej kolano.
- Owszem - powiedziała i syknęła.
- Przepraszam. Nie powinnaś wstawać przez jakiś czas.
Nie odpowiedziała. Oparła głowę o ziemię i przymknęła oczy, po czym uderzyła pięściami w ziemię, mając łzy w oczach. Była wściekła na siebie za swoją bezsilność i słabość. Za swoją bezużyteczność.
- Poszukaj mojego miecza - powiedziała, biorąc ręce medyka z kolana.
- Ale...
- Mój miecz! - Warknęła - leży gdzieś w gruzach...
- Tak jest - wstał i wybiegł z namiotu.
Do środka wszedł Dante, patrząc na nią pełnym bólu wzrokiem. Zauważyła u niego czerwone oczy, ale nic nie powiedziała - jej brat nigdy nie płakał, nawet jeśli to robił.
- Myszy są roztrzęsione - oznajmił - wiesz może, ile dokładnie zginęło? Nie idzie się z nimi dogadać.
- Ośmiu przy mnie. Dwóch w walce - próbowała wstać. - Pomogę ci.
- Nie powinnaś wstawać - spojrzał na nią z troską.
- Gdzie jest Krigar? - Nagle przypomniała sobie o młodszym rodzeństwie - nic mu się nie stało?
- Nie...
- Całe szczęście. - Pokuśtykała do prowizorycznego wejścia - pomogę wam. Może wtedy odzyskam formę.
- Co powiedział uzdrowiciel?
- Że mogę już wam pomóc - skłamała.
<Dante? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz