Rosalie przypatrywała się przez chwilę obrotowi wydarzeń. Jeleń zawahał
się przez chwilę i spojrzał na dziewczynę znacząco. Potem odwrócił się i
pogalopował ku swojemu panu. Dziewczyna złapałam się gałęzi i weszła na
drzewo. Wspinała się zwinnie coraz wyżej aż zobaczyła trzech wędrowców.
Przeskoczyła z drzewa na drzewo i tak ich goniła aż doszli do Krainy
Lodu.
- Boże jak tu zimno! – szepnęła do siebie dziewczyna wyciągnęła
bawełniany, szary płaszcz. Opatuliła się nim mocno i poszła dalej za
Krigarem i jego bratem. Wtedy zobaczył coś, co przykuło jej uwagę. Koło
drzewa stal dziki koń.
- Spokojnie mały. Nie bój się. –szepnęła Rosalie do gniadego. Koń
usłuchał i dał się pogłaskać. Dziewczyna wskoczyła na jego grzbiet i
cicho udała się tropem dumnego siwka.
Jechali blisko godzinę. Było coraz zimniej i ciemniej.
- Dobry konik jeszcze tylko kawałek. – Rosalie poklepała zmęczonego konia. Ten parsknął w odpowiedzi, że da z siebie wszystko.
(Krigar? ^^ Wiem, że krótko, ale mam totalny brak weny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz