.

.
.
.

sobota, 15 listopada 2014

Od Katharsis - Do Dante

Katharsis patrzyła pustym wzrokiem w demona, na którym właśnie ćwiczyła rzucanie noży. Jej starszy brat stał obok, wpatrując się dokładnie w jej posturę podczas ćwiczeń. Rzuciła bronią, a ta zatrzymała się dokładnie przy uchu spanikowanego demona.
- Naprawdę uważasz, że on ma tu przyszłość? - Zapytała, sięgając po kolejny sztylet.
- Owszem - spojrzał na nią dokładnie, po czym powiedział, gdy przykładała się do rzutu - przedziurawisz go.
- Nie prawda - mruknęła, ale przesunęła rękę trochę w prawo. - Jak dla mnie to on byłby dobrym bardem lub poetą. Może nawet doradcą na Dworze Królewskim. Nie wojownikiem - rzuciła, a ostrze wbiło się nad głową stwora.
- On ma to w sobie. Trzeba to po prostu z niego wyciągnąć.
- Ostrymi słowami i przemocą? Wątpię - westchnęła, chwytając leżący miecz przy ścianie. - Krigar to dobry chłopak. Nie zmienisz tego.
- Jest z rodziny Silencio. Ma to w genach. - Założył ręce na piersi.
- Jak uważasz - machnęła dłonią i obróciła się w jego stronę przez ramie, odchodząc - jak skończysz, zaprowadź go z powrotem do celi. Dzięki.
Nie czekając na odpowiedź, wyszła na chłodny mróz. Pachołek już stał przed bramą z wodzami w ręku i Kassadinem za nim. Mocował się z nim, bo ogier wierzgał niebezpiecznie. Podeszła do chłopca i wzięła wodze, a koń od razu się uspokoił.
- No już - wyszeptała, gładząc go delikatnie po pysku.
Spojrzała ostro na chłopca, który ulotnił się w mgnieniu oka. Jęknęła. To chyba przez jej przezwisko - 'Walkyria'. I... pewnie też przez te jej wybuchy znane wszystkim wojownikom Helados.
- No nic - mruknęła pod nosem, wskakując na posrebrzane srebro. Ściągnęła lejce i popędziła w stronę siedziby, nie chcąc zbyt dużo czasu spędzać na tym zimnie. Gdy tylko zaprowadziła Kassa do stajni, weszła przez wielkie drzwi do lodowej twierdzy. Jej miecz wyjątkowo nie przewieszony przez plecy tylko przypięty przy pasie, ciężko obijał się o jej udo przy każdym schodku.
- Oh, Katharsis - usłyszała obok siebie głos.
Odwróciła się i zobaczyła Lilian. Uśmiechnęła się do niej lekko, jednak nie odpowiedziała. Była zmęczona. Trzasnęła za sobą drzwiami do wielkiego pokoju - przywileju jej rodziny - i usiadła na krześle. Dopiero po chwili zauważyła, że na łóżku na brzuchu leży Krigar.
- Co tu robisz? - Zapytała, siadając na łóżku przed nim z wyprostowanymi nogami w srebrnych butach od zbroi.
Spojrzał tylko na nie kątem oka i wrócił do pisania czegoś na pergaminie. Nie odpowiedział jej też na pytanie. Przekręciła głowę.
- Znowu się znęcali nad tobą? - Zapytała beznamiętnie.
Ponownie cisza. Zirytowana wstała i chwyciła miecz, który leżał obok łóżka.
- Ja ich nauczę nie zadzierać z naszą rodziną - warknęła, klnąc pod nosem.
- Nie rób tego - wstał gwałtownie.
- A niby czemu? Trzeba ich nauczyć, co to znaczy nazwisko Silencio.
Chłopak chciał coś odpowiedzieć, ale nie mógł. Zaraz obok dziewczyny drzwi gwałtownie się otworzyły i stanął w nich Dante.
- Szykuje się bitwa - oznajmił, a na policzkach Katharsis pojawiły się czerwone rumieńce, oznaczające jej zadowolenie.
- Mam z wami wyruszyć? - Zapytała ochoczo.
- Potrzeba kogoś do pilnowania twierdzy - jego twarde spojrzenie spoczęło na dziewczynie.
- Czemu nie mogę iść z tobą? Przecież wiesz, że jestem na to gotowa!
- Będziesz tylko zawadzać
Zaczął się wycofywać, a Kata pobiegła za nim, głośno protestując.
- Przestań się tak zachowywać - weszła mu w drogę, przez co był zmuszony się zatrzymać. - Chcę iść z wami.

<Braciszek? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz