Chłopak zrobił wielkie, zdumione oczy.
- Ty... znaczy się, że ty... potrafisz co?!
- No, rozmawiam z nimi, czasami. - powiedziała, idąc przed siebie.
Omal nie została zepchnięta przez jelenia, ponownie do wody.
- Geo! Co ty wyprawiasz?! Wybacz mu, zmiana otoczenia nieco go zestresowała. - powiedział, ciągnąc jelenia za grzywę.
Istota potrząsnęła łbem i omal go nie ugryzła.
- Czyli, on zwykle jest... - zaczęła elfka.
- Mhm milszy. Zazwyczaj.
Jeleń wyrwał się i odbiegł kawałek do przodu. Zaraz potem pisnął głośno i wrócił, chowając się za Krigara.
- Co się dzieje? - zapytała Rosalie.
Zza drzew wyszedł wielki biały ogier z jeźdźcem. Słabe światło tańczyło na zdobionych srebrnych płytach zbroi konia i wojownika. Gdy zdjął hełm zobaczyli białe włosy i lodowato niebieskie oczy. Widząc ich, uśmiechnął się strasznie.
- No proszę. Ja się zamartwiam czy coś cię nie pożarło, a ty sobie spokojnie spacerujesz z... kim? - uniósł wyżej brwi.
- To Rosalie i się zgubiła. - wyjaśnił szybko.
- Mało mnie to obchodzi. Wracamy do miasta. - burknął, zawracając konia.
Krigar odetchnął głęboko.
- Przepraszam. To mój brat Dante. Przynajmniej on wie, gdzie się znajdujemy. - powiedział, idąc za nim z miną męczennika.
<Rosalie? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz