Krigar co chwila spoglądał za siebie na skuloną w siodle dziewczynę. Martwił się, że zamarznie.
- Dante.
- Mhm?
- Ona zaraz zleci.
Wojownik odwrócił się i zmrużył oczy. Dojrzał skuloną, dygocącą elfkę. Faktycznie nie wyglądała najlepiej.
- Racja.
Skierował konia bardziej w bok i zeskoczył w pobliżu sporego, powalonego pnia. Dziewczyna automatycznie podążyła za nimi. Przytrzymał konia, a ona zsiadła. Trzęsła się nadal i wodziła wzrokiem po pustkowiu. Było strasznie zimno, a miasta nie widać.
- D...d...daleko jeszcze? - wyszeptała.
Uśmiechnął się dziwnie.
- Co to za Mysz? - zapytał Krigara.
Mysz było standardowym określeniem na żółtodziobów w szeregach Wojowników Helados.
- Ona jest elfką i nie przywykła do takiej pogody. - powiedział natychmiast Krigar.
- Mhm widzę. Zatrzymamy się tu na noc. Krigar, rozpal ognisko.
Chłopak zaraz ruszył zbierać opał, a Rosalie stała drżąc. Dante westchnął i zdjął siodło ze swojego rumaka. Wydobył z juk spore futro białego wilka i zarzucił jej na ramiona.
- Zamarzniesz do wschodu słońca. Chyba, że cię nieco rozgrzejemy. - pokiwał głową i siłą posadził ją obok pieńka.
Krigar wrócił i zaczął rozpalać ognisko. Zaraz potem zrobiło się cieplej. Siedzieli spokojnie przy ogniu, wsłuchując się w ciszę. Dużo czasu jeszcze zostało do wschodu słońca. Była na nich skazana.
<Rosalie? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz