.

.
.
.

środa, 19 listopada 2014

Od Tari - Cd. Dante

Uniosła brew i rzuciła mu pytające spojrzenie. On chciał, żeby gdziekolwiek się ruszyła? Z nim? No tak, zagrożenie ze strony Shanga było i to spore, ale po co miała towarzyszyć rycerzowi? Przecież sama mogła sobie poradzić.
- Majaczysz?- zapytała spokojnie
- Niby dlaczego?- zdziwił się
- Bo chcesz, żebym z tobą gdzieś tam daleko pojechała czy tam leciała. Myślałam, że ze mną nie wytrzymujesz.
- Eh... Grzebanie ciebie nie byłoby przyjemne, wiesz?- burknął
Tyle wystarczyło, żeby ucichła. Jednak nie spodziewała się takiej odpowiedzi, nie od Dantego. "Mam się bać, czy raczej poczuć bezpiecznie?"- zapytała się w myślach. Przypięła łuk do paska, a kołczan ze strzałami poprawiła, tak żeby żadna nie wypadła. Na komendę oba zwierzaki ruszyły równym truchtem. Widok mężczyzny na wilku i kobiety na gryfie przemierzających las był co najmniej niezwykły, a niektórzy stwierdziliby, że dziwny. Jechali w ciszy, oboje uważali, że rozmowa jest zbędna. Jednak elfka w końcu nie wytrzymała.
- A tak właściwie to jak masz na imię, bo jeszcze mi nie powiedziałeś.
- Hm?- odwrócił głowę w jej stronę
- Twoje imię, jak się nazywasz?
- A to jeszcze ci nie powiedziałem? Dante. Dante Dacarath Silencio.
- Ciekawe imiona. I to nazwisko, skądś je kojarzę. Silencio...- zamyśliła się, a ostatnie słowo wypowiedziała z mało znanym akcentem
- Nie jesteś stąd, co?
- Bogini wie gdzie ten gryf mnie przyprowadził.- burknęła- Ale chociaż dobrze, że poznaję te miejsca. Pewnie już kiedyś tu byłam. Świat Natury jest ogromny. Ale pamiętam, że przelatywałam też nad Nawiedzonym dworem Leoryka... Ale dość już o mnie, teraz ty coś op...
Przerwało jej warczenie wilka i wrzaski Shadow'a. Spomiędzy drzew wyłonił się wielki gad. Z paszczy ulatniał się ogień, o dziwnym kolorze. O dziwo mogła go rozróżnić, było to naprawdę niespotykane, ponieważ wada wzroku wykluczała widzenie kolorów innych niż czerń, biel i szarość. Zdążyła tylko odpiąć łuk i gruchnęła na ziemię. To samo stało się z towarzyszącym jej białowłosym. Dobył miecza, ale nie użył go, ponieważ dziewczyna nie pozwoliła mu na to.
- Chodź, trzeba uciekać. Dadzą sobie radę.- próbowała przekrzyczeć fale dźwięków wydawanych przez nieumarłego
- Ale...
- Nie Dante! Wiem, że oboje jesteśmy... no nie tacy jak powinniśmy, ale nie możemy targać się na życie! Masz brata, musisz go wyszkolić, pamiętasz?!
Oczy mu błysnęły. Złapał ją za przedramię i pociągnął w głąb lasu.
- Pierwszy raz przyznaję ci rację.- wydukał
- Bo pierwszy raz powiedziałam coś mądrego.- zaśmiała się
Nagle dosłownie stracili grunt pod nogami, wpadli do głębokiej dziury. Na szczęście lub pecha, nie należała ona do kłusowników ani myśliwych. Ale miała bardzo strome ściany, które nie pozwalały na wydostanie się. Tari znów wylądowała na wojowniku. Ledwo co mogła utrzymać przytomność, przez nadmiar wrażeń. Wyszło na to, że ledwo co widziała i mogła majaczeć.
- Wiesz ty co? Strasznie wygodny jesteś.- zachichotała
<Dante? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz