Smok przemierzył jaskinię po raz nie wiadomo który. Jeszcze chwila i wydeptałby płytką ścieżkę w litej skale. Wreszcie zirytowany przystanął i westchnął ciężko. Jak długo można się kąpać? - pomyślał gniewnie. Przyjął postać smoka z zamiarem postraszenia gościa. Tak odrobinkę, aby utrzymać niewiastę w przekonaniu, że powinna się go obawiać. Ruszył ciasnym korytarzem do jaskini z gorącymi źródłami i przystanął nagle zaskoczony, widząc u wylotu barierę w postaci cienkiej warstwy lodu.
- Ki diabeł? - szepnął cicho.
Po drugiej stronie dostrzegł niewyraźny kształt dziewczyny leżącej spokojnie na mchu nieopodal jednego ze źródeł. Bezceremonialnie przejechał pazurami po lodowej tafli, wywołując nieprzyjemny dla uszu dźwięk. Tak jak podejrzewał, elfka zerwała się na równe nogi, rozglądając półprzytomnym wzrokiem. Wreszcie dostrzegła go, kiedy rozbił lód w drobny mak.
- Ładnie to tak? - smok wkroczył do jaskini i pochylił łeb na wysokości głowy gościa - To ja udostępniam ci prywatną łazienkę, a ty...?
- Muszę mieć odrobinę prywatności. - odpowiedziała gniewnie, opierając dłonie o biodra.
Gad otworzył nieco szerzej oczy, nie przyzwyczajony do takiego traktowania. Czyżby w starych przesądach o nagłym budzeniu kobiet ze sny było ziarnko prawdy? Jeszcze nie tak dawno zdawało mu się, że uratował niewinną kruszynkę, a tu proszę, już pokazywała pazurki. Potrząsnął łbem i wyszczerzył groźnie zębiska. Dziewczyna natychmiast złagodniała i cofnęła kilka kroków.
- Czas posiłku, moja droga.
- Ale mówiłam już... - uniosła ręce, zasłaniając się nimi przed panem jaskiń.
- Nie mojego tylko twojego Kruszynko. - uśmiechnął się łobuzersko, o ile było to możliwe w wykonaniu smoka.
Owinął koniec ogona wokół talii elfki i ignorując zupełnie jej protesty, pomaszerował raźnym krokiem ponownie w stronę głównej jaskini stanowiącej legowisko. Dotarłszy do celu, postawił wściekłą istotkę na ziemi i wskazał łapą kolejny korytarz.
- Domyślam się, że nie jadasz mięsa, więc pozwalam ci skorzystać z mojego ogrodu.
Dziewczyna z obawą ruszyła we wskazanym kierunku co chwila oglądając się przez ramię na smoka. Korytarz nie był długi, więc szybko dotarła do niewielkiej pieczary, gdzie w karnym rządku rosło kilkanaście krzewów z gałęziami uginającymi się od złotych owoców wielości mandarynki. W smaku przypominały gruszkę z domieszką melona. Były wyjątkowo sycące i stanowiły uzupełnienie diety w witaminy dla smoka. W suficie jaskini przez wielki otwór trzy metry nad ziemią wpadały promienie słoneczne co pewien czas przesłaniane przez skrzydlate stworzenia szybujące z jazgotem po bezchmurnym niebie.
<Lumen skusisz się?>
Uwielbiam tego twojego smoka xD ej miałaś iść spać xD
OdpowiedzUsuń