Czarownik pokiwał głową.
- Dobra, rozumiem. Właściwie też się chętnie przewietrzę. A muszę iść do miasta po kilka potrzebnych części do naprawy. Odprowadzę cię kawałek.
- Świetnie. - powiedziała radośnie i wyszła na zewnątrz.
Na górnym pokładzie widać było pierwsze krople deszczu. Alastor spojrzał w zachmurzone niebo. Zapowiadała się długa ulewa. Zeszli po trapie na zniszczoną przez statek łąkę.
- To gdzie ten twój zwierzak?
- Koszmar.
- Swoją drogą dziwne imię dla konia.
- Zmienisz zdanie jak go zobaczysz.- wskazała ręką na delikatną łunę ognia nieopodal.
Była ledwo widoczna spomiędzy drzew. Dziewczyna ruszyła przodem, cicho nawołując. Gdy dotarli do konia który bardziej przypominał żywiołaka, rozpadało się na dobre. Alastor wiedział, że takie stworzenia może i były silne, ale w zderzeniu z odmiennym żwywiołem można je było nawet zniszczyć. Koszmar nie wyglądał za dobrze. Siedział skulony na spalonej trawie. Drżał strasznie a deszcz syczał po zetknięciu z jego ciałem.
- Nie wygląda najlepiej.
- Muszę mu pomóc. Czy jest tu jakaś jaskinia lub...- zastanawiała się Anabelle.
- Z tego co wiem nie. - powiedział mając zamiar odejść.
W końcu co go obchodził los dziwnego konia? Gdyby był jego lub bezpański, pewnie by coś zrobił. Uwięził go a potem nagiął do swojej woli, ale tak? Nie miał zamiaru tracić czasu. Już i tak czuł się przemoczony.
- A może...
Zatrzymał się słysząc desperację w jej głosie. Czarne niebo przeszyła błyskawica, oświetlając złowrogo okolicę.
- Znasz zaklęcie tarczy? - zapytał odwracając się z ociąganiem.
Pokręciła głową.
- Nauczę cię, a ty rzucisz je na tego swojego konia.
<Anabelle? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz