.

.
.
.

sobota, 22 listopada 2014

Od Ifrysa Cd Rosalie

W ostatniej chwili ugryzłem się w język, by nie rzucić kąśliwej uwagi. Uśmiechnąłem się nieznacznie i spiąłem konia do galopu. Leśna drużka była na tyle szeroka i wygodna, że zwierzęta z łatwością biegły obok siebie. Jakiś czas jechaliśmy w milczeniu, obserwowałem dziewczynę pozornie spoglądając na drogę. Wyglądała na delikatne elfiątko, ale nadrabiała uporem i duchem walki. Jak zachowa się, kiedy spotkamy prawdziwych przeciwników? 
- Długo jeszcze? - spytała nieco znudzonym głosem, przerywając moje rozmyślenia.
- Co? 
- Długo zamierzasz gapić się na mnie? - poklepała rogacza w bok szyi, kiedy potknął się o wystający korzeń.
- Właśnie próbowałem wyobrazić sobie Kwiatuszku, jak stawisz czoła niebezpieczeństwu i przyznaję - zaśmiałem się złośliwie - nie potrafię.
Dostrzegłem jak zaciska pięści na wodzach i mruczy pod nosem jakieś przekleństwo. Dalsza droga minęła na, w ponurym milczeniu. wreszcie równo z zachodem słońca dotarliśmy do celu. Naszym oczom ukazała się niepozorna, drewniana chatka ukryta pod konarami rozłożystego, wiekowego dębu.
- Mam nadzieję Stokrotko, że nie boisz się obcych, bo właśnie tu spędzimy dzisiaj noc. - mrugnąłem do dziewczyny - Jeszcze możesz wrócić do domu.

<Rosalie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz