Asmistus pokiwał głową w zamyśleniu.
- Nie.
Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Czerwony płaszcz łopotał w rytm kroków, przypominając wielkie skrzydła. Dziewczyna stała przez chwilę, zaskoczona. Zaraz potem ruszyła za nim. Zrównała się, z trudem nadążając. Nawet na nią nie spojrzał.
- Dlaczego nie? Przez to kim jestem?
- Nie.
Warknęła i zagrodziła mu drogę. W końcu się zatrzymał. W oczach dostrzegła rozbawione ogniki. Bawił się nią!
- Posłuchaj mnie uważnie. Będę świetna, wiem o tym. Ale daj mi szansę!
Zrobił zatroskaną minę.
- Ou biedny aniołek mięknie? Wielka szkoda. - wskazał ruchem dłoni ścianę, a ta rozstąpiła się ukazują piękne wrota.
Za nimi znalazła ładnie urządzoną komnatę z wielkim kominkiem. Weszła niepewnie i rozejrzała się ciekawie.
- Czyli... dasz mi szansę?
- Nie. Pomyślałem, że będzie nam wygodniej dyskutować o bzdurach, siedząc.
Zmierzyła go ciężkim wzrokiem.
- Zawsze jesteś taki... wredny?
Zaśmiał się dziwnie i usiadł w wielkim fotelu.
- Dziś jestem wyjątkowo miły.
- Ale mam farta. - burknęła.
- Jaką magią się zajmujesz? - zapytał nagle.
- Czarną.
- To pomyliłaś budynki. Przymierze Przeklętych jest w Muspelheim. - nalał do zdobionych filiżanek herbaty.
- Chcę się uczyć. Czegoś nowego. - powiedziała wpatrując się w niego z uporem.
- Mamy kilka zasad. Nie będziesz mogła używać czarnej magii. Jeśli to zrobisz, zajmę się tobą odpowiednio. - w pomieszczeniu zrobiło się nagle ciemniej i zimniej. - Rozumiesz?
<Hazel? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz