.

.
.
.

wtorek, 18 listopada 2014

Od Desmodora - Cd. Clarissy

Władca szybko pokonał dzielącą ich odległość i uniósł twarz dziewczyny o podbródek. Zaskoczona zamrugała kilkakrotnie.
- Wyglądasz na zmęczoną.
Zrumieniła się lekko i odeszła w kierunku pobliskiej szafki z lekami.
- Nie, to tylko... złudzenie.
- Mhm, zapewne. - poszedł za nią. - Powiedz mi Clarisso, mogę tak do ciebie mówić?
Spojrzała na niego ukradkiem.
- Oczywiście Panie.
Skrzywił się nieznacznie.
- Świetnie, ale ty musisz również się do mnie zwracać po imieniu. Desmodor.
- Ale...
Uniósł palec z dziwnym błyskiem w oku.
- Jak najbardziej. Nie lubię gdy tytułują mnie osoby którym coś zawdzięczam.
Pokręciła speszona głową. Zaczęła nerwowo przestawiać słoiczki i zioła.
- Ja zrobiłam tylko to, co do mnie należało.
- Może, ale mało kto byłby tak zdolny. Powiedz mi moja droga, jak mam ci się odwdzięczyć?
Drgnęła i przestała na moment układać wszystko.
- Ja nie mogę o nic prosić.
- Musisz. Wręcz tego oczekuję.
Nastała chwila kłopotliwej ciszy.
- Niczego nie potrzebuję.
Chyba uczepiła się tego jak tonący brzytwy, gdyż spojrzała na niego pewniej. Zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Rozumiem, czyli nie jesteś zainteresowana pozycją nadwornego uzdrowiciela i medyka? Wielka szkoda. - pokiwał smutno głową.
Zagryzła wargę i zbladła.
- Nie sądzę abym dała sobie radę...
Już był obok niej, jakby tylko czekał na jakiekolwiek słowo.
- Świetnie. Dam ci więc czas na zastanowienie, a póki co zabieram cię stąd na... - zamyślił się gdzie chciałaby pójść bez poczucia winy. - Do ogrodów. W końcu jeśli przyjmiesz tą pozycję będziesz sprawowała nad nimi pieczę. Prędzej czy później musisz je teraz zobaczyć. - chwycił jej chłodną dłoń i pociągnął za sobą.
- Ale ja nie mogę...
- Możesz, jak najbardziej. - powiedział nawet na nią nie patrząc.
Doszli do platformy teleportacyjnej. Wypowiedział szybkie słowo zaklęcia i owiała ich fioletowa mgiełka. Chwycił mocniej dziewczynę bo zachwiała się niebezpiecznie.
- Przyzwyczaisz się. To najszybszy sposób podróży. - stwierdził, zamykając ją w swoich ramionach.
Kiwnęła cicho głową. Gdy światło zniknęło znaleźli się w olbrzymim ogrodzie. Gdyby nie kryształowa kopuła którą dostrzegała u góry, nie domyśliłaby się, że jest w zamkniętym obiekcie. Rosło tu wszystko. Od drzew które sięgały hen wysoko, po małe grzybki.
- Mamy tu mały chaos, ale w pewnym sensie wszystko idzie znaleźć. - powiedział prowadząc ją wolno do części  z ziołami.

<Clarisso? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz