.

.
.
.

wtorek, 18 listopada 2014

Od Tari - Cd. Dante

Istota ożywiona przez nekromantę, istota, która ją znała, a jednak najwyraźniej wolała porzucić wspomnienia dawnego życia. Ktoś kogo powinna znać, ale nie pamiętała. Pozwolił jej odejść. Mówił do niej Anor... w imieniu, które już dawno zastąpiła innym. Przestała się trząść, odczuwać strach czy niepokój. Powoli podeszła do leżącego wojownika. Zdawać by się mogło, że spał, lecz tak naprawdę zemdlał.
- Eh... tak kończą nieuważni i głupi. Po co mnie ratowałeś idioto? Spokojnie mogłam spłonąć, nic by to nie zmieniło. Nie przepadasz za mną, a jednak honor kazał ci mnie ratować. Jak tak dalej pójdzie to skończysz kilka metrów pod ziemią, na której wyrosną cierniste róże. Nie rób tego więcej, nie chcę cię mieć na sumieniu.- wyszeptała- Tylko nie śnij zbyt długo, bo możesz nie wstać.
Spróbowała go podnieść, bezskutecznie. Zbroja miała pewnie kilkadziesiąt kilogramów. Z trudem ściągała jej kolejne części. Wyklinała przy tym wszystkich żyjących i nieżyjących wojowników. W końcu uwolniła go od ciężaru. Leżał ubrany w jakieś ciemne spodnie, nie mogła określić ich koloru. Były po prostu ciemne, tak samo bluza. Pierwszy raz tego dnia był spokojny i nie mógł obrzucić ją wszelkiego rodzaju wyzwiskami. Dziękowała bogini za to, że stracił przytomność. Przynajmniej mogła odpocząć od jego gadaniny. Kucnęła i przerzuciła masywną rękę mężczyzny przez swój kark. Oczywiście, że ryzykowała. Przecież mógłby zabić ją jednym zgrabnym ruchem. Ale to na razie nie było ważne. Ledwo wstała. Pociągnęła Dantego do leżącego gryfa. Krigar skutecznie uspokoił zwierzę. Pomógł jej wtaszczyć brata na siodło.
- Wracacie do swojej gildii, Shadow'a puszczacie wolno. Odnajdzie mnie, a to będzie dowodem na wasz bezpieczny powrót. Ten gryf cię lubi, pamiętaj o tym, żeby obdarzyć go zaufaniem. Wystarczy, że będziesz mówił w którą stronę ma skręcić. Tylko nie zwymiotuj na niego, wtedy zrzuci was obu. Wierzę w ciebie Krigarze.- mówiła szybko, ale spokojnie
- Ale... ty tu zostaniesz?! Z tym... smokiem?!- wrzasnął nastolatek
Położyła dłoń na chudym ramieniu, uśmiechając się uspokajająco.
- Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie. I... coś czuję, że tak czy siak niezbyt długo tu pobędę. Chyba, że mnie nie wygoni. Ale to tylko szczegół. Potrafię szybko biegać i maskować się więc spokojnie. A teraz lećcie, przed wami długa droga. Pilnuj starszego.
Kiwnął głową. Z maleńką pomocą elfki zasiadł wygodnie za krewniakiem. Gryf jak na zawołanie wzbił się. Pomachała nieprzytomnemu i młodszemu. Westchnęła głośno nie wiedząc co ma teraz począć. Nie żeby zaufała smokowi, ale też nie miała powodów do obaw. W głębi serca czuła, że jest bezpieczna. Do głowy przyszedł jej pomysł, który Dante zapewne nazwałby targnięciem na życie lub myślą wariatki. Tym razem zgodziłaby się z nim, więc odpuściła. Zaczęła biec, odbiła się od ziemi i złapała za wysoką gałąź. W ułamku sekundy znalazła się na niej i delektowała czarnym jak noc owocem. Czy był trujący? Dla zdrowego organizmu elfa nie, z innymi gatunkami byłoby gorzej. Położyła się na omszałej części drzewa. Białe włosy zwisały w dół, a Anor melancholijnie wpatrywała się w szumiące liście. Poczuła na sobie wzrok nieumarłego. Przekrzywiła głowę w tył z lekkim uśmiechem.
- Coś się stało? Pewnie mam już iść, tak?- zapytała
Nie odpowiedział.
- Uważam to za "tak". Dobra, to zbieram się.
Zsunęła się z gałęzi, lądując w pozycji klęczenia na jednej nodze. Wstała, otrzepała spodnie i bluzkę.
- Żegnaj ktosiu, który chyba mnie znał.- rzuciła z uśmiechem
Przeszła kilka kroków, gdy usłyszała jego głos.
- Czekaj.
- Hm... zmieniłeś zdanie?- odwróciła się w stronę smoka
< Shang?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz