.

.
.
.

sobota, 22 listopada 2014

Od Ifrysa Cd Hazel

Zmarszczyłem brwi, zakładając ręce na piersi. Rzuciłem dziewczynie wymowne spojrzenie.
- Czy mi się zdawało, czy to właśnie tobie zależało na wykonaniu zlecenia?
Stanęła do mnie odwrócona plecami, więc nie dostrzegłem wyrazu twarzy. Objęła dłońmi ramiona i w zamyśleniu obserwowała ruiny świątyni oświetlone słabym blaskiem księżyca.
- Zlecenie nieaktualne. - powtórzyła z naciskiem.
Złożone skrzydła upodabniały ją do nocnego ptaka drapieżnego. Były to jednak pozory, pod którymi chowała prawdziwe oblicze wrażliwej duszy. Drżała lekko, choć noc była ciepła.
- Miałaś wizję? - spytałem bez ogródek.
Odwróciła się do mnie błyskawicznie, przeszywając lodowatym spojrzeniem.
- Jaką wizję? - syknęła cicho.
- Myślisz Aniołku, że tylko ty masz informatorów? Wiem, że "rozmawiałaś" - wymówiłem to słowo z naciskiem - z moim przyjacielem. Lubię wiedzieć z kim mam do czynienia. Pewne ptaszki ćwierkają również, - zrobiłem kilka kroków w jej stronę - że chcesz dołączyć do Akolitek Wyroczni. Szkoda by było. - musnąłem delikatnie policzek Upadłej.
Odepchnęła mnie i cofnęła się
- Trzymaj łapska przy sobie. - mówiła spokojnie z jedną ręką zaciśniętą na rękojeści noża emanującego anielską mocą.
- Jak sobie życzysz Kwiatuszku. - ukłoniłem się dwornie - Jeśli jednak zmienisz zdanie... wystarczy wypowiedzieć moje imię. - mrugnąłem do Hazel i rozpłynąłem się we mgle.
Jeszcze chwilę szybowałem nad nią, podziwiając piękne skrzydła Anioła, choć upadłego. Wkrótce wiatr wzmógł się nagle, zwiastując pojawienie się sporych rozmiarów gadziny. Smok zapewne wyczuł niepokój swojej pani i przybył z odsieczą. Pozwoliłem, więc lekkiemu wietrzykowi nieść się ponad uśpionym miastem.

<Hazel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz