- Potrafisz z tego korzystać Stokrotko? - szepnąłem, wskazując na łuk wiszący na plecach dziewczyny.
W porę skryliśmy się w zaroślach, więc napastnik nie znał z całą pewnością naszego położenia. Elfka uśmiechnęła się niebezpiecznie, dobywając broni.
- Oczywiście. - powiedziała z dumą w głosie.
- Więc osłaniaj mi tyły, ja tym czasem zajdę drania z boku. Mogę na ciebie liczyć Kwiatuszku? - mrugnąłem do niej na pożegnanie i zniknąłem w gęstwinie.
Słyszałem o wyjątkowym uporze elfów, jednak ta miała nieświadomie pchała się w sam środek niebezpieczeństwa. Żywiłem cichą nadzieję, że zostanie w krzakach i będzie bezpieczna. Tymczasem kolejna strzała zabzyczała w powietrzu jak wściekła osa. Widać Stokrotka miała wyjątkowo bystry wzrok i wypatrzyła ptaszka na pobliskim drzewie skrytego wśród gęstych liści. Mężczyzna zawył z bólu i spadł z głośnym hukiem w ogromne paprocie. Bezszelestnie zakradłem się w pobliże, by ujrzeć nieprzytomnego człowieka leżącego na poszyciu leśnym z przeszytym strzałą ramieniem. No i problem z głowy. Zadowolony już bez obaw wyciągnąłem zza pasa kawałek sznura i począłem wiązać ofiarę. Nagle zamarłem w pół ruchu.
- Nie łatwo cię zniechęcić, co Stokrotko?
Stała tuż za mną oparta o pień drzewa z miną niewiniątka. Gdyby ubrała zwiewną sukienkę i wplotła we włosy kwiaty, w życiu nie uwierzyłbym co potrafi.
<Rosalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz