Na słowa nieznajomego instynktownie dobyłam krótkiego miecza i przyłożyłam czubek klingi do gardła mężczyzny. Smok w ludzkiej postaci zmarszczył jedynie brwi, jakby dostrzegł nieszkodliwego insekta, a nie lśniącą broń.
- Mieliśmy potyczkę z dracolichem. Jedynie ja przeżyłam starcie. - skłamałam gładko.
Niezwykłe oczy zlustrowały mój ubiór.
- Gdzie krew? - spytał niewinnie - Każde starcie zazwyczaj kończy się krwawo.
Nie spuszczałam wzroku z sylwetki smoka, myśląc gorączkowo nad wyjściem z patowej sytuacji. Nie wiedziałam, ze gadzina może przybierać różne kształty i choć wspominały o tym legendy, uważałam to za bajki. Zastanawiałam się, czy umierając w tej formie powróci do prawdziwej postaci. Postanowiłam więc zaryzykować.
- Przyszłam cię zabić smoku. - powiedziałam bez ogródek.
<Kovu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz