- I masz zamiar słuchać go we wszystkim?! A jak właśnie umiera?! - krzyknęła i skierowała konia w stronę lasu.
- Zaraz! Nie możesz tam iść! - Krigar był zdumiony jej uporem.
Rzuciła mu spojrzenie przez ramię.
- No to patrz. - pognała w noc mimo narastającego zimna.
***
Dante stał z obnażonym mieczem naprzeciw zgrai lodowych pająków. Powalił już trzy najmniejsze, ale teraz nie miało być tak łatwo.
- Niech was zaraza weźmie.- warknął i ruszył do kolejnego ataku.
Pająki skoczyły. Największy był wielkości sporego konia. Ciało miał szare i pokryte lodowymi kryształami. Dante nie wiedział dlaczego wybrały się tak daleko na obrzeża Lodowej Krainy i nie dbał o to. Liczyło się kto wyjdzie z potyczki żywy.
Ciął wprawnie mieczem przez brzuch jednego przeciwnika. Potwór zasyczał i zwinął się w kłębek. Wojownik nie zauważył jak drugi właśnie atakuje go od tyłu. Odwrócił się w momencie gdy upadł, a z korpusu sterczała elfia strzała. Na skraju lasu dostrzegł Rosalie z łukiem. Musiał przyznać, że chyba pierwszy raz ucieszył się na widok kobiety.
Największy i ostatni zarazem pająk, zawahał się. Wystrzelił w jego stronę wiązkę lepkich sieci, unieruchamiając nogę i ruszył do ataku na elfkę. Skoczył w powietrze a zaraz potem padł martwy, zaraz obok niej. Wielki miecz Dantego sterczał z jego łba. Zdołał go jeszcze rzucić ale teraz właściwie był bezbronny.
Uśmiechnął się do niej krzywo.
- Kazałem wam uciekać. A szczególnie tobie. A teraz... mogłabyś mi przynieść miecz? Jestem nieco unieruchomiony.- pokazał na nogę owiniętą pajęczyną.
<Rosalie? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz