.

.
.
.

wtorek, 18 listopada 2014

Od Luanii - Do Ifrysa

Mała asura biegała po dachach ze zwinnością kota. Nuciła od nosem żywą piosenkę z dzieciństwa. Stanęła na skraju, spoglądając w dół z wyrazem zadumy. Miasto o tej porze nocy wyglądało pięknie i spokojnie. Westchnęła i powróciła do swojej prawdziwej postaci. Wysoko i poza zasięgiem wzroku nie musiała się ukrywać. Położyła się na dachówkach i zaczęła spoglądać w rozgwieżdżone niebo. Było tak spokojnie. Wiał zimny wietrzyk który poruszał jej białymi włosami. W oddali szczekał jakiś pies. Uśmiechnęła się lekko, będąc pewna, że jednak dobrze zrobiła uciekając. Spojrzała gdzieś w bok i spostrzegła jakiś cień. Niby nic wielkiego nocą, ale on wyraźnie zmieniał położenie. Przewróciła się na brzuch i zagryzła wargę. Stanowiła w tej formie białą plamę na czarnym tle. Wręcz wrzeszczała: "Tu jestem".
- No pięknie. - warknęła, obserwując nieznajomego.
Przystanął i musiała się bardzo wysilić by go nie zgubić. Chyba jeszcze jej nie spostrzegł. Zobaczyła jak majstruje przy jakimś oknie a potem znika w środku.
- Zabójca czy złodziej? - wyszeptała zaciekawiona.
Podniosła się na rękach i ostrożnie wycofała. Nie miała zamiaru go drażnić. W końcu kto wie do czego jest zdolny? Zaczęła się cofać i nagle zrobiła wielkie oczy. Dach się skończył...
Dziewczyna z głośnym piskiem zleciała piętro niżej lądując w kurniku. Kury były bardzo niezadowolone. Na szczęście nic się jej nie stało, zbytnio... Po kilku irytujących minutach walki z dziobiącymi poczwarami, wygrzebała się na zewnątrz. We włosach miała pióra które uparcie starała się wydobyć. Już słyszała jak gospodarz, przestraszony hukiem, zmierza w tą stronę. Syknęła z bólu odkrywając, że jednak ma spore stłuczenia pleców, zaczęła uciekać. Nie mogła się równać z umiejętnościami tamtego zabójcy który dosłownie był jednością z nocą. Tym bardziej gdy wyglądała jak śnieżynka i roznosiła wszędzie pióra. Starała się jednak i po szaleńczej ucieczce, w końcu dotarła do jakiejś opuszczonej uliczki. Oddychała szybko i z trudem. Przez swoją nieuwagę chyba obudziła tą część miasta. Mieszkańcy biegali z pochodniami, oświetlając różne kąty. Zapewne przerazili się ewentualnego ataku demonów.
- No to chyba mu popsułam akcję. - wyszeptała i dotknęła obolałych żeber.
Nie zauważyła nawet jak jakiś cień, zupełnie bezgłośnie zeskoczył w uliczkę. Spojrzał na nią i wyszeptał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Drgnęła zaskoczona i przywarła do muru. Wpatrywała się w niego z przerażeniem.
- Jesteś zabójcą?
- Może. - podszedł bliżej a dziewczyna nie miała za bardzo dokąd uciec.
Zastanowiła się szybko. Zaatakować czy jednak zwiewać? Na razie zdecydowała się poczekać.
- Przepraszam. To był... wypadek. - powiedziała cichutko.
Szykowała już w myślach paskudne zaklęcie nekromancji. Na jedno jej skinienie przybędzie dwóch, może trzech zombie, niewiele ale zawsze coś.

<Ifrysiku? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz