Nekromanta słaniał się na nogach z wyczerpania, więc przerzuciłam jego ramię przez kark i pomogłam zejść ze schodów. Początkowo protestował, jednak był zbyt słaby, by iść dalej samodzielnie. Tuż za nami czułam na karku oddech klaczy. Zapewne niespokojnie strzygła uszami, nasłuchując zawodzenia i jęków paskudnych ożywieńców. Wkrótce schody ustąpiły miejsca korytarzowi wąskiemu na tyle, że z trudem szliśmy obok siebie.
- Gdzie polazła ta twoja łajza? - spytałam z obawą.
- Martwisz się o niego? - w głosie mężczyzny dosłyszałam nutkę niedowierzania.
- Raczej tym co może na nas ściągnąć. - odpowiedziałam z przekąsem.
Czerwona poświata bijąca z oczodołów czaszki rozświetlała niewiele, nadając cieniom mrocznego wyglądu. Wszędobylska, martwa cisza przerywana od czasu do czasu kapaniem wody doprowadzała mnie do szału. Żeby nie zwariować, przystanęłam i wyczarowałam na dłoni własny płomień. Ciemność cofnęła się znacznie dalej, tracąc nierzeczywisty wyraz.
- Widzisz to? - dopiero teraz spostrzegłam niewielkie rowki wyżłobione w ścianach po obu stronach tunelu. Mag obojętnie rzucił okiem i mocniej ścisnął kostur. Zacisnął wargi w wąską linię, oddychając ciężko. Z troską przyjrzałam się towarzyszowi, nie wyglądał najlepiej. Wygasiłam swój płomyczek i pomogłam mężczyźnie usiąść na ziemi. Z ulgą oparł zmęczone ciało o zimną ścianę.
- Zaraz poczujesz się lepiej. - szepnęłam, wyciągając rękę w stronę jego czoła.
- Co robisz? - chwycił mój nadgarstek w ramach protestu.
- Ty niesiesz śmierć, ja życie. - uśmiechnęłam się blado - Nic ci nie zrobię.
Pozwolił mi dotknąć chłodnej skóry czoła. Przymknęłam oczy, wymawiając ledwie dosłyszalnie kilka słów w ojczystym języku. Z czubków palców wystrzeliło delikatne, błękitne światło i pomknęło w stronę głowy maga. Zaczerpnął powietrza pełną piersią, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Widzę, że czujesz się już znacznie lepiej. - pospiesznie wstałam, chwiejąc się lekko.
By ukryć zmęczenie, oparłam plecy o ścianę i dotknęłam półprzeźroczystej cieczy płynącej leniwie w rowku. Podniosłam palec do nosa, starając się rozpoznać dziwnie znajomą woń.
- To oliwa! - powiedziałam uradowana, uśmiechając się szeroko.
Czym prędzej wyczarowałam płomyczek i zapaliłam łatwopalną substancję. Ogień prawie natychmiast pomknął w głąb korytarza, trawiąc oliwę zgromadzoną w zagłębieniu.
- Coś ty zrobiła?! - nekromanta syknął wściekle.
Gdzieś w oddali usłyszałam znajome postękiwanie stworka.
<Selthusie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz