Nekromanta zachwiał się na nogach ale na szczęście dzięki kosturowi nie upadł na dziewczynę. Ale by był wstyd. On wielki Czarny Mag leżący bezsilnie na posadzce. Potrząsnął głową aby usunąć mroczki przed oczami. Dopiero po jakimś czasie spostrzegł, że siedzi oparty o lodowatą ścianę a dziewczyna potrząsa go za ramię i coś mówi. Co mówiła? Kostur migotał złowrogo, wściekły. Zaklęty przedmiot miał to do siebie, ze bardzo nie lubił gdy ktoś inny go dotykał. Nekromanta musiał go wypuścić z rąk upadając. Wyciągnął do niego dłoń. Mir to spostrzegła i chciała podać magiczną laskę.
- N...Nie! - krzyknął.
Stanęła w miejscu patrząc zdumiona. Wróciła do niego i wodą z bukłaka zwilżyła szmatkę którą przyłożyła do jego bladego czoła. Chciał spaaać. Był taki zmęczony. Zużył zbyt wiele mocy. Zamknął oczy ale potrząsnęła nim mocno. Chciał jej za to coś zrobić. W końcu jakim prawem wyrywa go ze snu? To nieludzkie, nawet jak na kobietę. Pragnął tylko zwinąć się w kłębek i zasnąć. Słyszał jej zdenerwowany głos i jakby regularne huki. Kto tak hałasował? Zdjęła mu kaptur z głowy. Syknął wściekle. Nie lubił pokazywać się bez niego. Tatuaże na czole zalśniły groźnym blaskiem. Przechyliła mu lekko głowę i wlała coś dziwnego do ust. Musiał przyznać, że miała delikatne dłonie. Ułożył się, wygodniej oparty o jej ramię. Znowu nim potrząsnęła.
- Obudź się!
O... wrócił mu słuch. Uśmiechnął się lekko. Znów usłyszał donośny huk gdzieś z boku. Otworzył czarne jak noc oczy.
- Jeszcze... nie... znikłaś? - wyjąkał.
Wlała mu więcej paskudztwa, aż zakaszlał i usiadł.
- Co to za draństwo?!
Uśmiechnęła się i zakorkowała bukłak.
- Mikstura mojego autorstwa. Stawia na nogi.
- Spróbowałbym tego na nieumarłych, na pewno by zadziałało. - dotknął lodowatego czoła.
Głowa mu pękała jakby stado dracoliszy po niej przebiegło. I znów ten huk. Odwrócił się wściekły. Doszło do niego gdzie jest. To potwory dobijały się do wrót, a zaklęcie ledwo co trzymało.
- Cudnie, nie mogłaś mnie szybciej obudzić?
- Co?! A co ja robiłam? - warknęła.
Pokręcił zniesmaczony głową i zaczął grzebać w woreczku z kamyczkami. Wydobył całkowicie czarny, ze złotą runą.
- Wielka szkoda. No ale cóż. - rzucił kamień za siebie na drzwi.
Rozbłysło mocne światło a wrota zniknęły zamieniając się w litą skałę. Nekromanta z trudem wstał i chwiejąc się ruszył po schodach.
- Chodźmy... chyba nie ma stąd innego wyjścia.
<Mir? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz