- Spadaj. Po moim trupie. – mruknęłam. Ifrys westchnął i pokręcił głową.
Chciał się mnie pozbyć tak? Jeszcze zobaczymy. Zeskoczyłam z jelenia i
poklepałam go po chrapach.
- Nie martw się jeszcze dokopiemy temu pyszałkowi. – uśmiechnęłam się.
- Co ty tam mruczysz? – spytał nie zainteresowany.
- Nie chcesz wiedzieć. – powiedziałam rozbawiona. Zeszliśmy na dół i chłopak pchnął spróchniałe drzwi.
- Halo? Jest tu, kto? – krzyknął. W pomieszczeniu tlił się płomyk
świecy. Po chwili z głębi domku usłyszeliśmy rzężący cienki głosik:
- Już idę, idę…
Oparłam się o drewnianą kolumnę i spojrzałam w ciemność. Czułam na sobie wzrok Ifrysa. Westchnęłam cicho i powiedziałam:
- Co tym z tym masz? Ile jeszcze zamierzasz przeszywać mnie na wylot spojrzeniem?
- Tyle ile będę sobie wstanie wyobrazić jak walczysz z moimi wrogami. – powiedział ironicznie.
Nagle usłyszeliśmy tupot stóp i ujrzeliśmy zgarbionego staruszka.
- Ach to pan, panie Firestone. Zapraszam do środka.
(Ifrys?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz