Selthus z trudem zdusił śmiech, ale przecież nie wypadało nie? Mimo wszystko natychmiast poprawił mu się humor.
- Kropek. - powiedział bez wyraźnego zainteresowania.
Wolał jednak aby bestyjka jeszcze nieco ją podręczyła.
- Kropek, nie jedz jej, bo się czymś zatrujesz. - powiedział, ignorując wściekłe spojrzenie dziewczyny.
Albis podszedł do niej, rozchlapując po drodze wodę i odciągając małą, uzębioną kulkę.
- Przepraszam, on bywa bardzo irytujący. - powiedział odrzucając stworka na brzeg.
Kropek przy upadku wydał piszczący, wysoki dźwięk i usiadł bardzo niezadowolony. Po chwili jednak już zapomniał o małej niedogodności i z radością gonił motyle aby potem je pożreć. Albis tymczasem wdrapał się za nią na kamień i delikatnie chwycił krwawiącą kostkę.
- Nie wygląda groźnie, ale radziłbym... - przerwało mu donośne prychnięcie nekromanty.
Spojrzał groźnie na zbliżającego się zakapturzonego mężczyznę.
- Wiesz, to może i nie wygląda poważnie, ale zapewne jest zatrute.
- CO?! - krzyknęła Matafleur i dotknęła czoła.
Chyba czuła pierwsze zawroty głowy. Szczegół, że Selthus właśnie wszystko wymyślił, chcąc sprawić sobie dodatkową frajdę. Ludzkim umysłem można bardzo łatwo manipulować. Gdyby nie Albis, zapewne wmówiłby znacznie więcej kłamstewek.Chłopak był jednak uzdrowicielem i przyglądał się z uwagą rance.
- Nieee, nie jest zatruta, bez obaw. Zaraz to wyleczę. - powiedział z uśmiechem.
Skierował dłoń nad kostkę i wyszeptał tajemne słowo. Z palców spłynęła zielona mgiełka owijając się wokół nogi. Usłyszeli dziwny syk i nic się nie stało. Chłopak zmrużył zdziwiony oczy.
- Dziwne. Wygląda na to, że popełniłem jakiś błąd lub... nie wiem. - wyszeptał i już chciał ponownie rzucić zaklęcie ale go powstrzymała.
- To nie będzie konieczne. Na prawdę. Wygląda niegroźnie. - powiedziała.
Selthus nie wydawał się zachwycony. Cóż poradzić, skoro ma się tak durnego brata?
- No dobra, pora na nas. Wyłaź z wody. - wstał i otrzepał szatę.
Schylił się do dzbanka z wodą i zamarł. W krzakach nieopodal coś się poruszyło. Albis nic nie zauważył tak był zajęty paplaniem z nową znajomą. Nekromanta zaklął i chwycił mocniej kostur. Zaraz potem poleciał z jękiem do tyłu, wpadając z pluskiem w jeziorko. A tak nie chciał się zamoczyć. Albis spojrzał przerażony i podbiegł do niego. Matafleur przyjęła pozycję do walki. Z pobliskich krzaków wychynęły niewielkie, kobiecie postacie spowite w liście, kwiaty i korę. Miały intensywnie zielone oczy i spiczaste uszy.
- Elfy. - nekromanta niemal splunął z obrzydzeniem.
- Nie, to nimfy. - wyjaśniła smoczyca.
Nie wydawały się zadowolone. Spojrzały gniewnie na nekromantę i jego brata.
- Macie stąd natychmiast zniknąć. Nie chcemy tu czarnych magów ani ich sług. - powiedziała jedna, niezwykle melodyjnym głosem.
- Nie mam zamiaru się ruszać. - warknął mokry nekromanta.
Już bolała go strata składników do zaklęć ale ponownie je zgromadzi. Zawsze miał jeszcze runy, którymi mógł zniszczyć irytujące stworki natury.
<Matafleur? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz