Nekromanta rozejrzał się uważnie wokół. Ognista łuna oświetlała wszystko znacznie lepiej, więc zgasił kostur. Oparł się na nim ciężko. Wciąż czuł przemęczenie i zupełnie nie rozumiał dlaczego ta nieznana dziewczyna, której imienia nawet nie chciał pamiętać, poświęciła część własnej energii. Może powinien być nieco milszy?
Okolica wyglądała na w miarę spokojną. Nic na razie się na nich nie rzuciło, czyli było dobrze. Odwrócił się do bladej dziewczyny. Teraz mógł się jej lepiej przyjrzeć. Wcześniej zdecydowanie nie było czasu. Musiał przyznać, że była całkiem ładna. Ogniste włosy opadały lekko na twarz, szare oczy teraz przymrużone, jakby błyszczały. Figura też niczego sobie. Dotknął czoła i szybko naciągnął na głowę kaptur. Nie lubił jak ktokolwiek oglądał go bez niego, tym bardziej kobieta.
- Jak się czujesz? - zapytał a echo poniosło głos daleko wokół.
Spojrzała zmęczona.
- Świetnie.
- Mhm, właśnie widzę. Dasz radę iść?
Kiwnęła głową.
- Jasne, tylko nieco kręci mi się w głowie.
Teraz to on do niej podszedł i delikatnie chwycił w pasie aby ułatwić chodzenie. Drgnęła ale nie odepchnęła go, co nieco zdziwiło nekromantę. W końcu musiała wiedzieć z kim ma do czynienia. Ludzie raczej nie lubili takich jak on, ze wzajemnością.
- Kropek.
Stworek podbiegł z zachwyconą mordką. Cały był oblepiony pajęczynami. Kicał wokół nich wyraźnie chcąc coś pokazać.
- Może znalazł wyjście? - wyszeptała.
- Miejmy nadzieję bo te pokraki z góry są dobre w tworzeniu tuneli.
Zadrżała lekko ale nic nie powiedziała. Ruszyli za podskakującym zwierzakiem. Piszczał i pochrapywał co jakiś czas, jakby mówił do nich w nieznanym języku.
- Tak właściwie to jak masz na imię? - zapytała dziewczyna.
Nekromanta skrzywił się nieco. Mijali opuszczone korytarze oświetlone po każdej stronie ognistą linią. W końcu doszli do wielkiej komnaty. Wewnątrz poustawiano kamienne sarkofagi. Były tu też posągi na widok których oboje przystanęli.
- Jestem Selthus. I mam wrażenie, że wpadliśmy po uszy w...
Kropek podbiegł do pierwszego posągu i ugryzł w nogę. Nie zdołali go powstrzymać. Nic się jednak nie stało. Golemy nadal trwały w uśpieniu.
- Ciekawe. - wyszeptał nekromanta i pociągnął za sobą w głąb dziewczynę. - Chyba możemy tu nieco odpocząć.
Posadził ją na jakiejś w miarę czystej płycie i usiadł nieopodal. Z jednej niewielkiej torby wydobył swój ubogi prowiant. Suszone mięso, kawałek sera i chleba. Podał jej z ociąganiem.
- A ty? Jak mam do ciebie mówić?
Mir rozglądała się wokół, cały czas gotowa do odparcia ataku.
- Mir.
Zmarszczył brwi i wydobył bukłak z wodą.
- Coś mi mówi to imię. Ale nie pamiętam znaczenia.
Kropek skradał się z tyłu i miał zaraz ugryźć dziewczynę w rękę, ale został w porę odsunięty kosturem nekromanty.
<Mir? piknik na cmentarzu? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz