Shang zrobił urażoną minę i spojrzał gdzieś w bok. Zaczynał mieć jej dość.
- Świetnie, w takim wypadku, żegnam. - wstał i skierował się do wyjścia zalanego słońcem.
Skrzywił się i zastanowił czy jednak warto mu wyjść.
- Co? Obraziłeś się? - zrobiła rozbawioną minę.
Warknął i wyszedł.
- Obraziłem... dobre sobie. Czy ja wyglądam na pustą panienkę która gania za ... - pokręcił głową, odganiając irytujące myśli. - Panienkę... co ja wygaduję.
Zrobiło mu się słabo i ukrył się pod rozłożystym drzewem. Spojrzał tęsknie za jaskinią.
- A niech ją zaraza weźmie. - mruknął i wrócił.
Demonica siedziała zadowolona z siebie na jego półce skalnej. Bawiła się włosami.
- Och już jesteś? Jak tam sąsiedzi? - zakpiła.
Usiadł obok niej z miną męczennika.
- Słońce jest gorsze od ciebie.
- Jaka szkoda. - położyła się na półce skalnej i wyciągnęła mrucząc. - To chyba musimy przeczekać.
- Najwyraźniej. - ułożył się obok niej.
Zamrugała zaskoczona ale zaraz potem się przytuliła, niby przypadkiem do niego. Wodziła drobnym palcem po tatuażach zdobiących jego ciało.
- Przestań. - mruknął niezadowolony.
- Dlaczego? - oparła głowę na ramieniu mężczyzny.
Otworzył oczy i spojrzał z wyczekiwaniem. Westchnęła, układając się wygodniej, nieco dalej i nieco dalej.
- Jakiś ty nietykalny. - zakpiła. - Nigdy nie miałeś swojej ukochanej?
- Nie. - przed oczami zobaczył nagle urywek z zapomnianej przeszłości.
Wielkie drzewo z różowymi kwiatkami a pod nim stała ona. Najpiękniejsza kobieta którą kiedykolwiek widział. Zdziwiła go ta niespotykana wizja. Zwykle nie pamiętał niczego albo, bardzo niewiele z dawnego życia.
- Nie wiem. To bez znaczenia. Nikt nie pokochałby nieumarłej bestii. - powiedział ponownie zamykając oczy.
<Alice? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz