.

.
.
.

sobota, 15 listopada 2014

Od Tari - Do Krigara

Wielki gryf wylądował na polanie. Zwierzęta na niej zgromadzone po prostu uciekły. Shadow składając skrzydła, ukazał delikatną istotkę siedzącą w skórzanym siodle. Była to wysoka elfka o włosach białych jak świeży śnieg i oczach fioletowych jak bodziszek. Usiadła bokiem i zsunęła się na ziemię. Łańcuszki w jej długich uszach zaszeleściły przyjemnie. Uwielbiała ten dźwięk. Miała na sobie czarne, mocno przylegające do ciała spodnie, białą bluzę i brązowe buty do kolan. Do paska przymocowany był sztylet, zaś przez ramię przewieszony zielony łuk. Wylądowała na jednym kolanie, wstała lustrując wzrokiem okolicę.
- Gdzieś ty mnie przyniósł?- zapytała cicho
Jednak pierzasty stwór usłyszał jej pytanie, odpowiedział na nie donośnym odgłosem przypominającym okrzyk orła. Oznaczało to tyle co ludzkie "Nie wiem.". Machnęła niedbale ręką i chciała zrobić krok w przód, ale czarnopióry nie pozwolił. Złapał ją za pasek i przyciągnął do siebie. Upadła uderzając głową o łapę.
- Kiedyś skończysz jako pieczeń, zobaczysz.- warknęła
Otworzył dziób, uwalniając ciemny materiał i właścicielkę. Podniosła się otrzepując ubranie z pyłku kwiatowego.
- Masz szczęście, że humor mi dopisuje.- wymruczała- Idziemy.
Zatrzepotał masywnymi skrzydłami, jakby chciał sprzeciwić się. Jednakże wiedział, że wszelkie odmowy nie wchodzą w grę, bo Tari i tak zrobi co chce.
- Baw się w sprzeciwianie, baw. Zawsze mogę cię tu zostawić, a jakieś potwory na pewno się tobą zajmą albo ktoś cię złapie i zaciągnie do pracy w ciąganiu wozów lub przenoszeniu towarów. A popyt na gryfy jest wielki, uwierz. Gdybym cię sprzedała...- zamyśliła się- gdybym cię sprzedała, to nie byłoby tak wesoło... straciłabym jedyny środek transportu i zwierzaczka, ale też upartego osła.
Słysząc ostatnie słowa dziewczyny uderzył ją lekko skrzydłem. O mało co nie upadła. Na szczęście tylko zachwiała się i szybko odzyskała równowagę. Oberwał za to w ucho. Pociągnęła za wodze, zmuszając tym skrzydlatego do wstania. Niedługo po tym oboje zniknęli w gęstym lesie.

***
Anor naciągnęła cięciwę łuku, jej celem był dorodny jeleń. Przymknęła jedno oko obserwując go.
- Trzy... dwa... jeden...- odliczała
Puściła linkę, a strzała poleciała ze świstem w stronę zwierza. Kiedy spostrzegł zagrożenie było już za późno. Przebiegł kilka metrów i padł. Zagwizdała spokojną, krótką melodię. Znikąd pojawił się gryf. W locie złapał trupa i rzucił go pod nogi swej pani.
- Grzeczny Shadow, świetnie.- pochwaliła go
Wydał z siebie odgłos triumfu. Poklepała stwora po boku. Chwycił zdobycz w dziób.
- Możesz go zjeść, jest twój.
Uradowany podrzucił ciało i znów złapał je, robił tak zawsze, kiedy zwierzęta nie mieściły się w pysku. Kolejnym kłapnięciem podzielił je na trzy części. Jedną połknął od razu, pozostałe zniknęły w kilka sekund. Elfka starła z twarzy krew, która przed chwilą prysnęła. Pozostały czerwone smugi.
- Musimy znaleźć jakieś jeziorko, rzeczkę czy coś. Naprawdę jesz jak dzikus.
Dlaczego mówiła do gryfa, jak do człowieka? Po prostu wiedziała, że stworzenie rozumie znaczenie każdego wypowiedzianego przez nią słowa. Kucnęła dotykając dłonią trawy. Skupiła całą swoją energię, jej oczy zaświeciły. Wstała, ruszyła przed siebie jak w transie. Niedługo potem ochlapywała buzię zimną wodą. Ciemnopióry spał jak zabity. Usłyszała dziwny odgłos, jęk. Schowała się za drzewem. Zobaczyła chłopaka, który potknął się o wystający korzeń. Zebrała się na odwagę i podeszła do niego. Wyciągnęła ku niemu dłoń.
- Nic ci nie jest? Wstań, ziemia jest dziś wyjątkowo zimna.- rzekła cicho, z lekkim lękiem

<Krigar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz