Od Asmistusa - Do Sky

- Przygotuj mi kąpiel w wielkiej wannie i... placuszki.
- S...słucham? - zapytał Albert. - Jakie placuszki?!
- No takie jadalne idioto. - warknął asura idąc do swojej komnaty.
Był cały ubłocony i śmierdział jakby właśnie spał z trollami, co mogło być straszliwie bliskie prawdy.
- Ale nie mamy Mistrzu.
Stanął i spojrzał ostro. Był malutki ale każdy wiedział, że ten mag kochał iluzje.
- Co mnie to obchodzi? A! I daj mi pocztę do wanny.
Zniknął za drzwiami zatrzaskując je. Albert westchnął.
- Kąpiel jeszcze rozumiem. Śmierdzi jak... ech... ale placki?! Czy ja jestem służącym? - powiedział to jednak wystarczająco cicho aby nikt nie usłyszał.
Szybko zniknął w długich korytarzach i zorganizował wielką wannę z krzywymi nóżkami wypełnioną parującą wodą. Na stoliku ułożył listy zapieczętowane tak jak lubił i wielki talerz placka jagodowego, za którym ostatnio przepadał. Asmistus wszedł szybko i spojrzał na niego ostro.
- No a teraz wyjdź. Nie będę się rozbierał przy tobie.
- O...oczywiście Mistrzu. - Albert ukłonił się i zniknął z ulgą.
Czarownik zdjął ubranie które odrzucił z obrzydzeniem za siebie. Wszedł ostrożnie do wanny i zanużył się po same, wielkie uszy.
- Mrrr... no kto tu napisał do mnie. - wyciągnął rączkę i wpadł palcami w ciasto.
Zmarszczył brwi zlizując z nich nadzienie. Ostrożnie chwycił pierwszą kopertę. Powąchał, obejrzał pieczęć i nie czytając spalił.
- Nie.
Chwycił drugą. Zrobił to samo, z tym, że tym razem otworzył. Piękny papier i mocne kobiece perfumy przyciągały uwagę. Przeczytał i prychnął odrzucając list za siebie.
- Tsaaa w jej snach. Nie przyjdę na głupie przyjęcie bo nie mam z kim.
Jedną ręką zjadł ciasto a drugą macał ostatnią kopertę. Była zwykła, wręcz nieco brudna, bez pieczęci. - Ignorancja. - mruknął ale otworzył.
Gdy przeczytał kilka słów omal nie stracił ciasta.
- Sky... - wyszeptał i ponownie był wysokim człowiekiem.- A jednak coś znalazłaś.
Dokończył ciasto i zanurzył się w wodzie. Będzie musiał wybrać się do nieznośnej dziewczyny i to natychmiast.

<Sky? :3 >