.

.
.
.

sobota, 15 listopada 2014

Od Desmodora - Do. Charlotte

- Ona jest idealna. - mruknął demon o skórze jak onyks, pokrytej złotymi runami.
Zamachał skrzydłami i znalazł się na drugim końcu wielkiej sali tronowej.
- Nie jestem pewien Władco, czy to dobry pomysł. - burknął zgięty w pół przeklęty rycerz Bulzibar.
Demon zaśmiał się straszliwie.
- Oczywiście, że zły. Wręcz fatalny. Dlatego się uda. - uśmiechnął się jakby znał jakąś tajemnicę.
- Nie do końca rozumiem.
- Dlatego ja jestem Władcą, a ty generałem. Zbierzesz oddział, wyruszamy natychmiast.
Rycerz wycofał się tyłem z sali tronowej. Desmodor został sam i rozmyślał. Jego szpiedzy donieśli o wyjątkowej, młodej Wyroczni. Miała niezwykłe umiejętności, a im akurat umarła ostatnia którą porwali. Wielka szkoda, ale cóż poradzić.Tak szybko umierają.
Przeszedł pewnym krokiem do pobliskiego okna, za którym widać było iście piekielny krajobraz.
- Ogień, ogień... - mruknął niezadowolony.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł ze znienawidzonej sali.

***
Oddział był gotowy po zaledwie godzinie. Do niebezpiecznej misji wybrano najlepszych. Kilka żywiołaków ognia na skrzydlatych bestiach, cienistych wojowników i jednego golema.
- Wybornie. Ruszajmy. - dosiadł skrzydlatej bestii będącej jego własnym tworem i wzbili się w powietrze.
Istoty były bardzo szybkie, co niestety konieczne przy wypadach do krain słońca. Musieli się uwinąć w jedną noc, gdyż nie wytrzymałyby słońca. Obok Desmodora leciał generał Bulzibar.
- Panie! A co będzie jak nam się nie uda?! - wrzasnął, by przekrzyczeć powiewy wiatru.
Każdy wiedział jak potworny los spotyka pojmanych. Wojownicy Helados, Zakon Światła i Władcy Mgieł dosłownie wyrywają ich sobie do testów i ćwiczeń. 
- Uda się. - powiedział mocnym głosem.
Zobaczyli delikatną, błękitną poświatę. Pierwszą poważną przeszkodę w ich misji. Bariera wzniesiona wspólnymi siłami przez magów i inne nacje. Wiele czasu zajęło mu wymyślenie, jak ją ominąć. Władca skupił energię chaosu i wystrzelił w jednej, mocnej wiązce. Uderzyła bezgłośnie, otwierając małe przejście. Omal nie zdołali wszyscy przelecieć, ale szczęście póki co im dopisywało.
- Kogo szukamy?! - krzyknął Bulzibar.
- Kapłanki, białowłosej, przebywającej dziś u pewnego bogatego Lorda pod strażą. Idealna okazja. - powiedział ze złowrogim uśmiechem.
Kapłanki rzadko opuszczały bezpieczne Wędrujące Miasto. Były wtedy strzeżone przez elitarne jednostki. Jednak na wszystko można znaleźć sposób.
- Macie działać szybko i cicho. Nim ktokolwiek się zorientuje, będzie po sprawie. - wskazał na dwa żywiołaki. - Wy wysadzicie magazyny z żywnością. Wyślą tam siły obronne, a my wejdziemy do zamku.

<Charlotte? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz